"Dziennik" zapytał Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) o możliwość wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy w Polsce. Resort nie wyklucza takiej zmiany, ale wskazuje na konieczność przeprowadzenia oceny skutków takiej modyfikacji, zwłaszcza dla sektora finansów publicznych, konkurencyjności gospodarki, przedsiębiorczości oraz rynku pracy. Resort podkreśla także konieczność szerokiej dyskusji na ten temat, włączając partnerów społecznych, tj. reprezentantów organizacji pracodawców i związków zawodowych w Radzie Dialogu Społecznego.
"Dziennik" przypomina, że podobny projekt był już składany w 2022 r., ale nie został zrealizowany. Teraz Nowa Lewica planuje zgłosić go ponownie, zakładając stopniowe skracanie normy tygodniowej czasu pracy z 40 do 35 godzin przy zachowaniu dotychczasowych wynagrodzeń. Podobne rozwiązania funkcjonują w Niemczech i we Francji.
Zmniejszenie normy czasu pracy
Eksperci zauważają, że zmniejszenie normy czasu pracy nie musi oznaczać automatycznego wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy. Pracodawcy mają możliwość organizacji pracy na przykład przez pięć dni po siedem godzin. Jednakże są oni przeciwni takim zmianom, argumentując konieczność rzetelnej oceny skutków społeczno-gospodarczych przed podjęciem decyzji.
W Polsce czterodniowy tydzień pracy jest rzadkością, choć ostatnio zdecydowała się na niego firma Herbapol z Poznania. Firma testuje ten model, a jej zespół ma już od 2025 roku pracować cztery dni w tygodniu, zachowując pełne wynagrodzenie za pięciodniowy tydzień pracy. Podobne eksperymenty prowadzi także polski oddział Deloitte, który od ubiegłego roku testuje 36-godzinny tydzień pracy. Skrócenie czasu pracy o 20% przyniosło korzyści, takie jak spadek poziomu stresu pracowników, wzrost lojalności wobec pracodawcy oraz lepsza równowaga między życiem zawodowym a prywatnym, przy niezmienionej wydajności - wynika z badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii.