W poniedziałek pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej mają głośno upomnieć się o wyższe płace. W ramach protestu mają brać masowo urlopy. Tak upominają się o podwyżki płac i nowe etaty. Inaczej nie mogą, bo należąc do Służby Cywilnej, nie mogą podjąć strajku lub czynnego protestu. W związku z tymi działaniami, osoby które planują wizytę w urzędach Inspekcji Weterynaryjnej, mogą mieć trudności z załatwieniem swoich spraw. W nagłych sprawach urzędy będą działać w systemie dyżurowym.
Zobacz: Wysokie zarobki w leśnictwie
- To kontynuacja działań oddolnych pracowników inspekcji, którzy najpierw masowo wysyłali wnioski o podwyżki do swoich przełożonych, potem zdecydowali się wysłać list otwarty do premiera Morawieckiego. Te działania nie przyniosły jakiś większych efektów, stąd pracownicy podjęli kolejne kroki" - powiedział PAP rzecznik Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Witold Katner.
Przeczytaj: W jakim zawodzie najwięcej zarobisz
Rzecznik dodał, że płace pracowników inspekcji nie są waloryzowane od 2008 roku, poza jedną podwyżką (50 zł) w trakcie kampanii wyborczej w 2015 roku. A kwoty, jakie im zaproponował wiceminister rolnictwa Zbigniew Babalski (400- 600 zł brutto) nie zachęcą nikogo odpowiedniego do przyjścia do inspekcji.
Teraz inspektorzy (osoby z wyższym wykształceniem) zarabiają w granicach 2,5-3 tys. zł brutto, a nie brakuje inspektoratów, gdzie miesięcznie pracownik na takim stanowisku otrzymuje wynagrodzenie rzędu 2,2 tys. zł brutto. Zatem nie ma co sie dziwić, że w ciągu dwóch lat z pracy w tych urzędach zrezygnowało 600 osób.
źródło: bankier.pl, portalspozywczy.pl