Chyba, że prywatna jest w pełni prywatna, a nie prywatna na abonament medyczny. Skomplikowane? Nie, tylko z pozoru. I ta tajemnica rozwikłana jest w tekście „Prywatna katastrofa medyczna” w piątkowym wydaniu „Dziennik-Gazecie Prawnej. Komercyjna opieka medyczna przejęła najgorsze cechy państwowej: długie kolejki, wielomiesięczne oczekiwanie na wizytę, wydzwanianie na infolinię z nadzieją, że dziś się uda – prostuje DGP stereotypy o wyższości prywatnego nad państwowym. Na przykład: poznański prawnik pan Sylwester ma drogi abonament medyczny. Na wizytę u okulisty, jak nie będzie miał szczęścia i nie ustawi się dobrze w kolejce, może czekać i 90 dni. Do „państwowego” dostanie się w miesiąc. Pani Anna za abonament medyczny płci 170 zł miesięcznie. Niby nie dużo, bo za takie pieniądze prywatnie-prywatnie nie kupimy wizyty u specjalisty-profesora. Chce iść do dermatologa. Najbliższy termin w jej prywatnej, powtórzmy: prywatnej, lecznicy przypada na... 15 kwietnia.
W społeczeństwie nadal jednak panuje przekonanie, że mieć abonament medyczny znaczy tyle, co mieć szybki dostęp do specjalistów. Żegnaj czekanie miesiącami na wizytę u endokrynologa czy neurologa! Żegnaj opryskliwa obsługo! Żegnajcie nadąsani lekarze! Owszem, w różnych „-medach-” lekarze są mili i uprzejmi dla pacjentów, rejestratorki emanują życzliwością niczym kelnerzy w luksusowych restauracjach. Z błyskawiczną ścieżką dostępu do specjalistów nie jest już tak różowo. „DGP” przytacza opinię Marka Balickiego, ministra zdrowia w rządach SLD-PSL: – Jeśli ludzie akceptują kolejki i na taką usługę jest popyt, to ja nie widzę w tym problemu.
Uniknąć można tego czekania, gdy przestaje się być pacjentem „abonamentowym”, a staje się „gotówkowym”. Pierwszy korzysta z pakietu, najczęściej sponsorowanego przez pracodawcę. Drugi przychodzi do placówki medycznej i płaci. Za pacjenta abonamentowego lekarz dostaje do ręki 20 zł, a przychodnia 40 zł. Za pacjenta gotówkowego stawka rośnie. Pacjent zostawia w placówce 150 zł, zaś przedsiębiorca z lekarzem na ogół dzielą się po połowie. I dlatego nic dziwnego, że „abonamentowy” na wizytę u specjalisty poczeka ponad pół roku, a „gotówkowy” zostanie przyjęty za dzień lub dwa. Cóż, zdrowie zdrowiem, a biznes biznesem. Polacy już teraz wydają ponad 40 mld zł, a niektóre zestawienia pokazują, że nawet 46 mld zł na leczenie poza strukturami NFZ.