Nowymi podatkami dla kierowców rząd zajmie się na dzisiejszym posiedzeniu. Zmiany zaproponowało Ministerstwo Energii, które nowelizuje ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych. Wprowadzenie nowych opłat przyniesie skarbowi państwa około 1,7 mld zł rocznie, z czego aż 85 proc. trafi do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), a 15 proc. do Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT).
Zobacz koniecznie: Jak połączenie Lotosu i Orlenu wpłynie na ceny paliw?
Od kiedy kierowcy zapłacą więcej za tankowanie? Ustawa zakłada, że zacznie obowiązywać pół roku po ogłoszeniu, więc ceny na stacjach mogą podskoczyć jeszcze na koniec 2018 roku, czyli tuż przed Bożym Narodzeniem i Sylwestrem, ale po wyborach samorządowych, które przypadną na jesień.
Co ciekawe, resort energii z opłaty emisyjnej wyłączył autogaz. Dlaczego? Tego minister Krzysztof Tchórzewski nie zdradza. Należy pamiętać, że opłata emisyjna uderzy po kieszeni nie tylko kierowców. Wyższa cena paliwa odbije się czkawką w takich branżach jak transport, produkcja czy budownictwo. Eksperci szacują, że Kowalski w skali roku zapłaci o ok. 120 zł więcej za tankowanie.
Ministerstwo Energii, jak i państwowe koncerny paliwowe zapewniają, że nowy podatek nie przełoży się na ceny paliw na stacjach. - Wprowadzenie opłaty emisyjnej nie powinno skutkować bezpośrednim wzrostem cen dla klientów detalicznych - zapewnia resort.
Dodatkowo rząd pod dwóch miesiącach od przyjęcia ustawy o elektromobilności, chce ją znowelizować. Jak informuje "Wyborcza", wówczas wyrzucono z projektu kontrowersyjny przepis o opłatach za wjazd aut z silnikiem spalinowym do centrów miast. Po śródmieściu bez kosztów będą mogły poruszać się jedynie pojazdy na prąd, wodór i gaz. - Zgodnie z rządową propozycją samorządy przez trzy lata po wprowadzeniu stref czystego transportu będą mogły dopuścić w nich do ruchu samochody z silnikami spalinowymi, pobierając za to opłatę w wysokości do 2,5 zł za godzinę i 25 zł za dobę - czytamy w dzienniku.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"