Maciej Stanecki /fot: TVP

i

Autor: NB Maciej Stanecki /fot: TVP

Spowiedź Staneckiego. Wiceprezes TVP szczerze o finansach telewizji publicznej [WYWIAD]

2017-07-21 1:16

Słaba sytuacja finansowa i polityczne burze – to składa się na obecny wizerunek telewizji publicznej. Gigantyczne zadłużenie i opór środowisk antyrządowych nie przysparza marce TVP korzyści. Szczerze o finansach telewizji publicznej, zapóźnieniu technologicznym i planach, jak odbić się od dna, opowiada Super Biznesowi Maciej Stanecki, wiceprezes Telewizji Polskiej.

Upolitycznienie telewizji publicznej a pieniądze

Nikola Bochyńska, Super Biznes: Telewizja Publiczna oskarżana jest o brak obiektywizmu. Opozycja mówi wprost – to telewizja rządowa. Jesteście nie tylko krytykowani, ale ostatnio doszło nawet do obrażania dziennikarzy TVP w trakcie jednej z manifestacji i ich poszturchiwania. Jak to wpływa na markę Telewizji Polskiej?
Maciej Stanecki, wiceprezes Telewizji Polskiej:
Ataki na dziennikarzy są zupełnie nową rzeczywistością. Jako TVP całkowicie się temu sprzeciwiamy. Takie bezpośrednie ataki, łącznie z niestety fizycznymi są niedopuszczalne. To tak naprawdę atak na wolność mediów, bo dziennikarze, którzy mają relacjonować publiczne wydarzenia powinni mieć do tego prawo i to bez względu na linię redakcyjną. Opozycja, która mówi, że nie będzie rozmawiać z dziennikarzami, nazywając ich „propagandystami" dąży do tego, żeby przekaz był jednostronny. Kiedy ostatnio sam byłem na Krakowskim Przedmieściu podczas miesięcznicy smoleńskiej - zostałem wyzwany od KGB-istów i na własnej skórze odczułem, jakie są nastroje. Trzeba wrócić do normalnej, być może ostrej, ale jednak rozmowy.

Zobacz również: Czy można zrezygnować z TVP, żeby nie płacić za abonament RTV?

- Wracając do pytania, jak takie postrzeganie przez pryzmat polityki przekłada się na markę telewizji publicznej, na jej finanse? Oglądalność spada, a nawet drobne z pozoru sprawy wywołują gniew społeczny. Zdarza się również nawoływanie do bojkotu konkretnych programów.
- To nie jest takie proste. Trzeba spojrzeć na finanse telewizji publicznej w całości. Około 80 proc. treści misyjnych TVP finansuje z wpływów komercyjnych. To ewenement na tle krajów europejskich, gdzie 50 - 80 proc. finansowania na media publiczne pochodzi zazwyczaj z abonamentu. Obecna sytuacja zmusza nas do działania na zasadach rynkowych, a wezwanie do bojkotu nawet przez część widzów w oczywisty sposób wpływa na nasze przychody. One zależą też od badań, które według mnie są obarczone zbyt dużymi błędami. Tak zwana grupa komercyjna powinna obejmować także osoby powyżej 49. roku życia, bo to oni mają stabilną siłę nabywczą. Na tle mediów komercyjnych rzeczywiście jesteśmy w słabszej sytuacji w ujęciu panelu badawczego Nielsena. Do tego dochodzi niemierzone współużytkowanie kanałów na różnych urządzeniach. Odpływ widowni związany jest także z powszechnym trendem: widzowie coraz częściej wybierają kanały tematyczne i korzystają z wideo na żądanie, gdzie reklama jest znacznie tańsza niż w kanałach uniwersalnych. W efekcie tego wszystkiego rzeczywiście w 2016 roku o kilkadziesiąt milionów spadły nam wpływy reklamowe.

- Spadek dochodów TVP może być również związany z faktem spadku zaufania do telewizji publicznej. 52 proc. Polaków nie ufa TVP.
- Siła marki TVP nadal jest ogromna. To pochodna wielu czynników. Kwestia zaufania oczywiście również ma wpływ na finanse. W obszarach tradycyjnie głosujących na prawicę, siła marki jednak wzrosła. Pewne wahania oglądalności mają oczywiście wpływ na finanse. To jest jednak sygnał, że powinniśmy różnicować przekaz, nie tylko stawiać na politykę, ale też na kulturę, seriale i film. Jeśli chodzi o Internet to jesteśmy drugą siłą VOD w Polsce, a jesteśmy pierwsi pod względem dostarczania treści wideo na urządzenia mobilne. Kilka tygodni temu uruchomiliśmy nową platformę VOD, za chwilę ruszamy z nową aplikacją, która usprawni dostęp do naszych filmów i seriali. Budujemy w tej chwili serwis newsowy po angielsku. Rynek się zmienia, a my idziemy z duchem czasu.

 

Opolskie przeboje

- Kwestią, która ostatnio wzbudzała duże zainteresowanie mediów, ale przede wszystkim zwykłych obywateli jest sprawa festiwalu w Opolu. Okazało się, że Polacy nie wyobrażają sobie, aby miał się nie odbyć. Konflikt na linii TVP – władze Opola najpierw doprowadził do tego, że imprezę odwołano, potem przywrócono ją, ale dopiero na wrzesień. Nowa umowa jest jednak niezwykle niekorzystna dla telewizji, wcześniej miasto miało dać na organizację 1,2 mln złotych, obecnie całość pokrywa TVP. Warto się było kłócić?
- Z trudem powstrzymuję się od złośliwości pod adresem prezydenta miasta Opola, który zrobił wszystko, żeby zniszczyć wspólny dorobek telewizji i miasta, jakim są zrealizowane wspólnie 53 edycje festiwalu. Jako telewizja dotrzymaliśmy zobowiązań umowy, której warunki osobiście ustalałem z prezydentem. Mimo to podając pewne preteksty, prezydent nie wpuścił ekip telewizyjnych do amfiteatru. Ze względu na tradycję oraz wielkie oczekiwanie widzów, aby festiwal jednak się odbył i był transmitowany W TVP, zgodziliśmy się na odstąpienie od dochodzenia roszczeń. Prezydent Wiśniewski zobowiązał się po prostu „nie szkodzić tej imprezie". Mamy zapewnienie wielu gwiazd, które w czerwcu zrezygnowały z występu, że we wrześniu wystąpią. Opole nie partycypuje w kosztach organizacji, a my zorganizujemy festiwal taniej niż w poprzednich latach. Natomiast skala przedsięwzięcia, liczba artystów i ich dorobek przekonają widzów, że festiwal nic na tym nie stracił. Mogę potwierdzić, że pani Maryla wystąpi, będzie koncert debiutów, koncert premier. Paradoksalnie ten kryzys okazał się szansą i przyniósł m.in. porozumienie z Kielcami, gdzie zorganizujemy własny koncert, o czym wcześniej nikt nie myślał.

Sprawdź koniecznie: Mocna deklaracja Schetyny. Chodzi o abonament RTV

Stanecki: "Uważam Kukiza za swojego przyjaciela"

- Media rozpisywały się o tym, że na stanowisko członka zarządu TVP trafił Pan z nadania Pawła Kukiza, lidera Kukiz'15. On sam w wywiadzie dla „Wprost" powiedział, że dla Macieja Staneckiego „liczą się limuzyna, dobra pensja i bycie wiceprezesem". Więc jest Pan człowiekiem Kukiza czy nie?
- Jestem człowiekiem telewizji. Jestem aktywny w tej branży od ponad 20 lat, a doświadczenie zbierałem pracując dla wszystkich ważniejszych stacji telewizyjnych, jednak zawsze najważniejszym miejscem dla mnie było TVP. Pawła Kukiza znam od wielu lat na gruncie towarzyskim oraz zawodowym. Pracowałem z nim przy produkcji programów telewizyjnych, na które miał decydujący wpływ. Współtworzyliśmy na przykład program „Koniec końców", gdzie byłem reżyserem. Razem przechodziliśmy lepsze i gorsze chwile. Zawsze udawało nam się porozumieć, bo bez względu na wszystko mamy do siebie zaufanie. Uważam Pawła za swojego przyjaciela.

- Kto w takim razie zawiadomił CBA... Paweł Kukiz czy Jacek Kurski?
- O to trzeba by było pytać CBA, które nie jest skłonne udzielać odpowiedzi na TAKIE pytania. Jedno jest pewne: zarówno Paweł Kukiz, jaki i my, jako zarząd TVP dbamy, aby pieniądz publiczny był wydawany uczciwe. W związku z tym na prośbę prezesa zarządu jest prowadzona od kilku miesięcy kontrola przez CBA i dotyczy kilku ostatnich lat. Procedura cały czas trwa i żadnych cząstkowych wyników nie znamy. Osobiście cieszę się z takiej kontroli, bo mam nadzieję, że dzięki niej patologie, które przed laty były na porządku dziennym w telewizji, zostaną ujawnione.

 

Telewizja (nie) z abonamentu

- Wróćmy do sposobu finansowania spółki. Niektórzy Polacy sądzą, że skoro to telewizja publiczna, to nie powinna czerpać wpływów z reklam, a już na pewno nie w 80 proc. Nie chcą oglądać ich przynajmniej na jej kanałach. Z drugiej strony w kraju nie ma kultury płacenia abonamentu, ostatnie badania pokazały, że nowy projekt ściągalności daniny na rzecz mediów publicznych budzi opór społeczny.
- To prawda, że Polska jest pod tym względem ewenementem. Fakt wyświetlania reklam i wpływów z nich, wprost przekłada się na to, jak przykładowo wygląda prime-time głównych kanałów. To musi ulec zmianie, aby widz czuł, że ogląda przekaz wciąż bardzo atrakcyjny, ale misyjny, a nie reklamowy. Zakładam, że przy finansowaniu publicznym z prawdziwego zdarzenia, czyli przy środkach, które w co najmniej 50 proc. będą pochodzić z abonamentu byłoby to możliwe. Nadal jednak wymaga to pracy. Niskie wpływy z abonamentu sprawiają, że telewizja publiczna pod względem sprzętu i technologii jest zapóźniona; czasami nawet o 20 lat! To trzeba teraz nadrobić, bo poprzednie zarządy jakoś się tym bardzo nie przejmowały.

Czytaj też: Jak legalnie nie płacić abonamentu RTV? [PORADNIK]

- Jaki wpływ w ustaleniach projektu dotyczącego ściągalności abonamentu ma TVP? Który projekt pod względem finansowym jest dla Was korzystniejszy: opłata na poziomie 6-8 złotych, płacona z PIT lub KRUS czy wyższa, a dane abonamentów mieliby przekazywać operatorzy kablowi? Drugi pomysł wzbudził spory sprzeciw społeczeństwa, prywatnych dostawców telewizyjnych i wątpliwości prawników.
- Obecna ustawa o abonamencie jest fikcją, płacących jest obecnie nieco ponad milion spośród wszystkich zobowiązanych. Ustawa, która w tej chwili jest w komisji sejmowej miała ułatwić Poczcie Polskiej ewidencjonowanie i ściąganie opłat. Była konsultowana z wieloma podmiotami i środowiskami, spotkała się z oporem operatorów, a z aprobatą mediów publicznych. Opór wynika nieco z przekonania, że jeśli ludzie płacą ok. 20 złotych za kablówkę to nie czują się zobowiązani do płacenia jakiejkolwiek innej opłaty, w tym przypadku na rzecz mediów publicznych. Wszędzie na całym świecie możemy zaobserwować odpływ płatników. Nie jest wykluczone, że płatność abonamentu zostanie uproszczona, a stawka zostanie obniżona do tych kilku złotych. Nawet w takim przypadku zyskalibyśmy czterokrotnie więcej wpływów z abonamentu, co w przypadku TVP będzie zbawienne. Ale nie ukrywajmy, że wszyscy chcą płacić abonament; zwłaszcza młodzi ludzie wolą wykupić dostęp do wybranych treści TVP czy korzystać z portali typu Netflix czy ShowMax. Nie mogą jednak istnieć jedynie media komercyjne, które są wyłącznie nastawione na zysk, a których właścicielami są zazwyczaj gracze globalni, niezwiązani z Polską. Kraj na tym traci.

- Tajemnicą nie jest, że prace nad ściągalnością abonamentu wynikają przede wszystkim z bardzo słabej sytuacji finansowej telewizji publicznej. Z czego ona wynika?
- Przyszliśmy do TVP jako zarząd w momencie, kiedy budżet był już zatwierdzony. Janusz Daszczyński, poprzedni prezes zarządu na pytanie ministra skarbu o stan finansów spółki odpowiedział: „Jest bardzo dobrze, mamy nadwyżkę budżetową". Niestety bardzo szybko okazało się to kreatywną księgowością. Wyszły na jaw ukryte fakty: niedoszacowanie kosztów, co dotyczyło innego sposobu naliczania VAT-u, który w 2016 roku spowodował, że musieliśmy oddać do Skarbu Państwa kilkadziesiąt milionów złotych. Wreszcie w 2016 roku sporo wydaliśmy na licencje i prawa do transmisji, m.in. ME i MŚ w piłce nożnej, co nie zostało przewidziane w planie wydatków na 2016 rok. Przewidziane były jedynie Igrzyska Olimpijskie. Do tego doszły koszty odpraw w ramach programu dobrowolnych odejść. Wreszcie obniżyły się wpływy reklamowe.

- A reklamy od spółek Skarbu Państwa? Na to chyba nie możecie teraz narzekać.
- To niezwykle ważna część przychodów, ale tak naprawdę wartość netto stanowi tylko kilka procent wpływów reklamowych, kilkadziesiąt procent wpływów sponsoringowych. W całościowym rachunku nie jest to suma, która może znacząco poprawić rachunek wyników.

Zobacz także: „Despacito" najpopularniejszą piosenką roku! Przebój zarobił co najmniej 25 mln zł

Na kredyt, ale z etatami

-To wszystko składa się na gigantyczny dług mediów publicznych. Dlatego bierzecie kredyt? Na jakim etapie jest transakcja i kiedy zostanie sfinalizowana?
- W zeszłym roku mieliśmy około 180 mln złotych straty. Na finansowanie dłużne składało się w latach poprzednich kredyt w rachunku bieżącym oraz leasing. Wreszcie w zeszłym roku wyemitowaliśmy obligacje. Są to środki, które wydajemy na inwestycje programowe. Perspektywa 2018 roku, 100-lecia polskiej niepodległości wymaga inwestycji. Do tego dochodzi olbrzymi dług technologiczny, o którym wspomniałem i który najbardziej da się dostrzec w oddziałach terenowych. Mamy również problem z firmą Leasing Team, którą zaangażował prezes Braun, proponując dziennikarzom jedynie opcję samozatrudnienia. De facto większość dziennikarzy to firmy. To nie do pomyślenia w redakcjach informacyjnych. Dlatego dziennikarzy znowu będziemy zatrudniać na etatach.

- Czyli na co zostanie wydane 800 mln złotych?
- Pojawiła się w mediach taka liczba, ale nie mogę jej potwierdzić. Tak czy inaczej, każdą sumę będziemy dzielić mniej więcej po połowie: na wydatki programowe i na rozwojowe, technologiczne, również związane z online.

- Wracam do pytania: kiedy pożyczka zostanie sfinalizowana i TVP odbije się od dna?
- Wszystkie dokumenty trafiły już do właściwych instytucji nadzorujących kwestię pożyczki. Oczywiście cały proces nadzoruje również Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pożyczka jest udzielana na warunkach rynkowych, stąd nasz doradca przeprowadza obecnie test prywatnego inwestora, czyli sprawdza, jaki byłby koszt pożyczki na rynku. Koszt udzielonej przez Skarb Państwa pożyczki nie może być niższy niż oferowałby rynek. Spodziewamy się, że wszystkie procedury wypełnimy w sierpniu tego roku. Pieniądze mają być wypłacane w transzach, wraz z realizacją konkretnych zadań o których wspomniałem. Spodziewamy się, że maksymalnie do końca roku jedna z rat zostanie wypłacona.

- Prezes Kurski chwalił się ostatnio, że w ramach oszczędności zaproponowaliście projekt nowego systemu wynagradzania dyrektorów i wicedyrektorów. Miało to przynieść oszczędności rzędu kilku milionów złotych rocznie. Związki zawodowe jednak zablokowały ten projekt.
- Zarząd przyjął projekt zmian o zasadach wynagradzania dyrektorów i ich zastępców, oparty o cele biznesowe. Pensja podstawowa ma być obniżona o 20 proc., a środki te mają być w gestii zarządu i być wypłacane w ramach premii za osiągnięte wyniki. Z tych środków do 40 proc. mogłoby być wypłacone najlepszym za ich osiągnięcia. Argumentacja związków zawodowych jest taka, że takie rozwiązanie może przejść na niższe szczeble w telewizji. Obawiają się obniżenia wynagrodzeń wszystkich pracowników.

- A co z waszymi wynagrodzeniami, zarządu? Też będą oszczędności?
- Jako zarząd podpisaliśmy nowe umowy zgodnie z ustawą o wynagradzaniu zarządów spółek SP, gdzie w zależności od realizacji celów możemy uzyskać premię. Wychodzimy z założenia, że zarządzanie poprzez cele jest najskuteczniejsze i najbardziej motywujące. TVP jest podmiotem rynkowym, a tak działa każde dobre przedsiębiorstwo. Na podstawie nowych umów otrzymaliśmy najniższe ustawowe uposażenie. Rada nadzorcza TVP uznała, że będziemy otrzymywać pensje w najniższym możliwym pułapie wynagrodzeń. Po roku zostanie oceniona realizacja celów biznesowych.

Sprawdź też: Banki podnoszą koszty kredytów hipotecznych [INFOGRAFIKA]

„To praca na dwa etaty"

- Przewodniczący Rady Mediów Narodowych, Krzysztof Czabański był pytany niedawno czy chciałby kierować telewizją publiczną. Odpowiedział, że nie jest zainteresowany, ponieważ to praca po 20 godzin dziennie. Rzeczywiście tak jest?
- Rada Mediów Narodowych, powołując zarząd Telewizji Publicznej wie najlepiej, jakiego typu jest to zobowiązanie. Jest to w pełni tego słowa znaczeniu nielimitowany czas pracy. To wynika z faktu licznych spotkań z kontrahentami, artystami i pracownikami. Pracami nad rozwojem programu, finansowaniem, koniecznością ciągłych służbowych wyjazdów. Pierwsze telefony służbowe odbieram zazwyczaj już chwilę po 7 rano, a ostanie nawet po północy. Z biura często wychodzę późną nocą. To praca na co najmniej dwa etaty.

- Czy ta praca jest zatem warta tych pieniędzy?
- Ta praca jest warta tych pieniędzy, ale tylko i wyłącznie ze względu na wartości dodane. Mam poczucie, że robię rzeczy, które są pożyteczne dla kraju. Natomiast faktycznie za tego typu pracę na rynku płaci się dużo więcej. Jednak w życiu to nie pieniądze są najważniejsze. Liczy się misja i cel, jakim jest wsparcie rozwoju naszego kraju.

- Dziękuję za rozmowę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze