W środę (19 kwietnia) z Portu Gdańsk wyruszył ponad 70-metrowy zestaw rzeczny złożony z pchacza oraz barki załadowanej 20 pustymi kontenerami. W ciągu dziewięciu dni pokonał 450-kilometrowy odcinek Wisły: przez Tczew (19 kwietnia), Grudziądz (20 kwietnia), Bydgoszcz (21-22 kwietnia), Solec Kujawski (22 kwietnia), Toruń (23 kwietnia), Włocławek (24 kwietnia), Płock (25 kwietnia) i Nowy Dwór Mazowiecki – Modlin (26 kwietnia). Do Warszawy ma dopłynąć 27 kwietnia. Powrót zajmie cztery dni, czyli tyle, ile realnie potrzeba na przebycie takiego odcinka.
Sprawdź także: Żegluga na Odrze to koszt 30 miliardów złotych
Rejs został zorganizowany przez władze województw: pomorskiego i kujawsko-pomorskiego, aby udowodnić, że po Wiśle da się transportować towary i zapewnić poparcie dla programu uregulowania rzeki. Okazało się jednak, że przyniósł całkiem odwrotny rezultat. Barka załadowana kontenerami z towarem była by zbyt ciężka i zbyt głęboko zanurzona, aby rejs mógł się odbyć. Postanowiono więc wysłać w podróż... puste kartony. Pozwoliło to osiągnąć minimalne zanurzenie.
Czytaj też: Majówka zaczyna się nad Wisłą!
Niestety nawet to nie zapewniło wystarczająco odpowiednich warunków, aby żegluga mogła się odbyć. Do jej przeprowadzenia potrzebna była również pomoc kontrolowanego przez rząd koncernu Energa. Jego zadaniem było podniesienie na czas rejsu poziomu wód Wisły, poprzez sztuczne spiętrzenie wody na tamie we Włocławku. Cała inicjatywa kosztowała ok. 100 tys. zł.
Zobacz również: Jest praca dla kierowców ciężarówek
Realizacja rządowego programu uregulowania rzeki również pociągnęłaby za sobą niemałe koszty. Wstępnie oszacowano je na 30 mln zł. Aby inwestycja przyniosła zamierzony rezultat, konieczne byłoby również uregulowanie odcinka Odry między Włocławkiem a Szczecinem co pochłonęłoby kolejne 20 mld zł. Środki na sfinansowanie tych prac mają pochodzić m.in. z funduszy europejskich i firm energetycznych, które mają w planach wybudować na oby rzekach elektrownie wodne.
Źródło: Wyborcza.pl