„Super Express”: Jesteście po bardzo dużym marszu. Można odnieść wrażenie, że frekwencja przerosła oczekiwania liderów PO.
Jacek Jaśkowiak: Spotkałem się z przewodniczącym Tuskiem w środę przed marszem i zakładaliśmy, że będzie mniej więcej taka będzie frekwencja. Oczywiście haniebna ustawa „lex Tusk” zwiększyła liczbę uczestników marszu.
Czy kwiaty dla Jarosława Kaczyńskiego zostały wysłany w ramach podziękowania za mobilizację elektoratu opozycji?
Rzeczywiście, prezes PiS nie tylko zmobilizował opozycję, ale pokazał, że w walce o władzę jest skłonny do różnych podłości, do zagrań poniżej pasa, które są nieakceptowane społecznie.
Według różnych szacunków w marszu wzięło udział od 250 tys. do nawet pół miliona osób. Czy jesteście, jako opozycja, w stanie tę mobilizację utrzymać przez 4 miesiące z okładem? Wakacje to zawsze był dla PO trudny okres, gdyż elektorat się rozjeżdżał.
Donald Tusk ma mentalność sportowca. Ja również taką mam i wiem, że forma musi przyjść we właściwym czasie. Tak jest, gdy są wybory lub igrzyska olimpijskie. Weszliśmy naprawdę mocno w kampanię i jestem przekonany, że utrzymamy to tempo. I widać, choćby poprzez „lex Tusk”, że ta władza popełnia kardynalne błędy. To, co zrobił prezydent Andrzej Duda, to też jest kompletna kompromitacja. Pod presją naszych sojuszników próbuje się jakoś z tego wytłumaczyć. Widać kumulację błędów. Ludzie widzą imposybilizm władzy i po własnej kieszeni odczuwają, jakie są skutki rządzenia. Przyszedł moment, taki jak w roku 1989. Wówczas do zwycięstwa poprowadził nas Lech Wałęsa. Był on pewnym symbolem, i chociaż próbowano go skompromitować, poprowadził nas do zwycięstwa. To było zwycięstwo przez nokaut. Wydaje mi się, że dziś ludzie zrozumieli, że można wygrać tylko pod przywództwem Donalda Tuska. Do kierowania państwem też niezbędne jest doświadczenie. Takie predyspozycje ma Donald Tusk.
Wspomniał pan już kilka razy o Tusku. Czy zakończyła się dyskusja w PO o tym, kto ma być liderem: Donald Tusk czy Rafał Trzaskowski?
Sądzę, że to koniec tej dyskusji.
Czyli Rafał Trzaskowski nie będzie kandydatem na premiera?
Musimy zawierzyć doświadczeniu Donalda Tuska. To osoba, która nie tylko ma doświadczenie w zarządzaniu państwem, ale też w szefowaniu Radzie Europejskiej. On ma wszystkie cechy, które powinien mieć lider. Z kolei Rafał Trzaskowski jest prezydentem Warszawy, tak, jak ja jestem prezydentem Poznania. Ta praca wymaga zaangażowania i czasu. Rafał Trzaskowski bezsprzecznie akceptuje to, że Donald Tusk jest liderem. Zresztą nie tylko on, bo inni samorządowcy również. Ola Dulkiewicz, prezydent Gdańska, czy Krzysztof Żuk, prezydent Lublina oraz wielu, wielu innych. My nie mamy wątpliwości, że liderem jest Donald Tusk i trzeba mu pomóc w zwycięstwie. Toczyły się wśród samorządowców dyskusje na ten temat, ale dziś nie ma czasu na dywagacje, czy druga, trzecia lub piąta droga prowadzi do zwycięstwa. Jest jedna droga.
Marsz 4 Czerwca był bez wątpienia frekwencyjnym sukcesem, organizacyjnym również. Natomiast jak spojrzymy na sondaże wyborcze, to one cały czas pokazują przewagę nawet do 10 punktów procentowych PiS. Z całym szacunkiem ale wyborów nie wygrywa się marszami. A już na pewno nie samymi marszami. Czy Donald Tusk będzie umiał przebić ten szklany sufit?
Sądzę, że ten marsz oraz błędy, jakie popełnia ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego, pomogą nam w zwycięstwie. Jestem przekonany, że sondaże, jakie ukażą się po marszu, pozwolą wyjść KO na prowadzenie. Przed marszem dyskutowano „pójdę, nie pójdę”, a na koniec wszyscy poszli. Jestem przekonany, że tak również będzie w wyborach z jedną listą opozycji. Metoda D'Hondta jest bezwzględna. Obecnie jako Koalicja umiemy współdziałać, podporządkować własnego ego temu, co jest ważniejsze, czyli polskiej racji stanu. Jestem jednak przekonany, że inni liderzy zrozumieją teraz jaka jest stawka wyborów. Samorządowcy już to rozumieją, bo wiedzą jak jesteśmy nękani przez obecną władzę. Jesteśmy przedstawiani jako wrogowie Polski (vide: nagonka na Pawła Adamowicza). Ubolewam nad tym, że zamiast szukać tego, co nas łączy i współpracować z samorządowcami, PiS ma do nas negatywny stosunek. Tak samo jak do sędziów czy do wolnych mediów. To jest coś, co musimy zmienić.
Pan prezydent uprzedził moje pytanie o wspólną listę. Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz rzutem na taśmę pojawili się na marszu. Polityka to też ambicje osobiste. Czy one pozwolą na stworzenie wspólnej listy? I czy relacje między Hołownią i Kosiniakiem-Kamyszem oraz Rafałem Trzaskowski, nie były mniej szorstkie niż są w stosunkach z Tuskiem?
Niektórzy obawiają się osobowości Tuska, tego, że jest on twardy. Ja się tego nie obawiam. Kryteria są proste: ważne jest to, co dobre dla Polski, ważna jest racja stanu. Zadeklarowałem Donaldowi, że jestem gotów się podporządkować, jeśli mój udział w walce o Polskę będzie konieczny. Jestem gotowy, aby pracować na takim lub innym odcinku.
Jest pan gotowy do startowania w wyborach parlamentarnych?
- Jeśli Donald Tusk uzna, że kilku samorządowców będzie potrzebnych, jestem gotowy takiej decyzji się podporządkować. To będzie zależało od Tuska. Ja wolę być tu, gdzie jestem i to lubię najbardziej. Gdybym musiał startować, to poprosiłem Tuska, aby to nie był Poznań, tylko jakiś trudny odcinek jak Podkarpacie czy Zakopane. Taki, gdzie trzeba się bić i przekonać, że Polska w UE będzie miała lepiej. Patrzę na to przez pryzmat syna i wnuczki oraz kolejnych wnuków. Wiem, że Tusk postawił wszystko na jedną kartę. On po pracy w Radzie Europejskiej mógłby pracować wszędzie, ale wybrał powrót do krajowej polityki. Ja też jestem gotowy do poświęceń i do wyjścia ze strefy komfortu, aby się bić o Polskę?
Polecany artykuł:
Rozmawiał: Hubert Biskupski
Notował: Adam Brzozowski