marynarka_macierewicz

i

Autor: Fotomontaż Super Express marynarka_macierewicz

MON utopiło przetarg na 10 mld złotych. Polko: To pokłosie Macierewicza

2018-03-17 14:59

Miały być nowe okręty podwodne i sprzęt. Jest wycofywanie się z umów oraz „cięcie na żyletki” pomniejszającej się floty. Czy Marynarka Wojenna RP będzie miała kiedyś nowoczesne okręty podwodne?  

W naszej Marynarce Wojennej służy 38 okrętów o możliwościach bojowych. Do niedawna było ich 39, ale ORP „Kondor" wycofany został ze służby 20 grudnia 2017 roku. Nic dziwnego – ten okręt podwodny typu „Kobben" był prawdziwym staruszkiem – służył 53 lata (początkowo pływał pod norweską banderą). Lecz w polskiej Marynarce Wojennej nie był osamotniony. Cztery okręty podwodne mają od 32 do 52 lat. Poza nielicznymi wyjątkami flota MW pamięta czasy głębokiego PRL-u. Na ratunek miał przyjść program „Orka".

ZOBACZ: Macierewicz tłumaczy się z 15 mln zł wydanych ze służbowych kart przez MON

Pilotowany przez Ministerstwo Obrony Narodowej program zakładał zakup nowoczesnych okrętów podwodnych dla MW. Dostawców naszych „lwów morskich" mieliśmy poznać najpóźniej w styczniu. Do dziś jednak nic takiego się nie stało.

- To wszystko, to jest pokłosie Antoniego Macierewicza – tłumaczy generał dywizji Wojska Polskiego, Roman Polko. - Zmiana na ministra Błaszczaka nie ma tu nic do rzeczy, bo to jego poprzednik wyrzucał kompetentnych generałów czy oficerów, a na ich miejsce wstawiał ludzi, którzy nie potrafią skutecznie przeprowadzić żadnego przetargu.

Przetarg miał być wart nawet 10 mld złotych (choć niektórzy eksperci twierdzą, że kwota mogła być większa). Chętnych na złożenie ofert nie brakowało – mówiło się o szwedzkim koncernie Saab, niemieckiej grupie ThyssenKrupp Marine Systems czy francuskiej Naval Group. Najbliżej podpisania umowy na budowę i dostarczenie Marynarce Wojennej RP okrętów podwodnych byli Szwedzi. Teraz, przez brak konkretów ze strony MON, specjaliści mają wątpliwości, czy ktokolwiek będzie chciał jeszcze ze stroną polską rozmawiać.

- Po pierwsze, to obowiązuje jakaś kultura biznesowa, tajemnica handlowa, a tego u nas nie ma – twierdzi generał Polko. - Minister Macierewicz z kimś tam rozmawiał, komuś coś obiecywał w cztery oczy, a potem w mediach ogłasza wszem i wobec, że u tych i tamtych kupujemy to i to. Nic dziwnego, że się wszyscy od nas odwrócą i obrażą na wiele lat.

ZOBACZ: Zbuduj własną armię. Wyprzedaż w Agencji Mienia Wojskowego [GALERIA]

Zmiana na stanowisku ministra też, jak się okazuje, nie pomogła. Zespół, który miał określić jak przetarg w programie „Orka" ma dokładnie wyglądać, powinien zakończyć pracę najpóźniej w styczniu br. Ministerstwo Obrony Narodowej informuje, że „w sytuacji, jeśli prowadzone będzie postępowanie o udzielenie zamówienia publicznego, powołana zostanie komisja do przeprowadzenia postępowania, która zgodnie z obowiązującymi przepisami stworzy wniosek o wybór trybu udzielenia zamówienia oraz będzie prowadzić negocjacje i opracuje zapisy umów. Skład tej komisji określi Zamawiający. Zakończenie fazy analityczno–koncepcyjnej planowane jest niezwłocznie po zakończeniu prac resortowych". Czyli jeżeli pojawi się zamówienie, to powołana zostanie ponownie komisja, która wykona ponownie taką samą pracę, jak ta za czasów Antoniego Macierewicza. Czy to początek końca programu „Orka"?

- Szanse na modernizację Marynarki Wojennej faktycznie mogły utonąć, a raczej na korzystną modernizację – mówi smutno generał Polko. - W przetargach wojskowych chodzi oczywiście o pieniądze i to duże pieniądze, tylko trudno rozmawiać, kiedy po drugiej stronie stoi ktoś, kto nie wie o co w tym chodzi i jeszcze wycofuje się z wcześniejszych ustaleń. Ja nie wątpię, że do przetargu dojdzie, ale może być o wiele, wiele droższy, albo za wspomniane w programie „Orka" pieniądze dostaniemy sprzęt dużo gorszej klasy.

Ale braku kompetencji nie można zarzucać tylko szefom resortu mianowanym przez prezydenta Andrzeja Dudę. Program „Orka" do życia powołano jeszcze za pierwszej kadencji premiera Donalda Tuska.

- Program Orka jest prowadzony od 2008 z wieloma turbulencjami, ale bardzo blisko decyzji było pod koniec 2017 roku po wielomiesięcznych rozmowach międzyrządowych na wysokim szczeblu – wyjaśnia Jędrzej Graf, redaktor naczelny Defence24. Jego zdaniem MON ma po prostu inne cele niż okręty podwodne: - Najważniejszym priorytetem dla ministra Błaszczaka jest podpisanie umowy na system obrony powietrznej Wisła i stanie się to do końca marca. Inne duże programy takie jak Orka, Homar (artylerii dalekiego zasięgu) czekają w kolejce.

Redaktor Graf podkreśla, że problemy w siłach zbrojnych dotyczą nie tylko Polski, ale i innych krajów NATO, choćby Niemiec. Zaznacza, że mimo problemów z jednym programem MON w ciągu ostatnich dwóch lat podpisało wiele umów, m.in. na haubice Krab, moździerze Rak czy systemy przeciwlotnicze Pilica i Piorun.

ZOBACZ: Jak Polacy przeprowadzili "Operację Samum"?

Według doniesień portalu money.pl, na ratunek polskiej Marynarki Wojennej może przyjść... Rumunia. Jak twierdzi jeden z cytowanych przez portal ekspertów, faktycznie istnieje taka możliwość, bowiem Rumuni chcą modernizacji swojej floty, a więc starszy sprzęt będą sprzedawać. To jednak nie jest rozwiązanie problemu, bo pierwotne założenia programu MON mówiły o budowie nowych okrętów podwodnych, co miało ogromne znaczenie dla Polski nie tylko pod względem militarnym, ale też gospodarczym.

- Trzeba pamiętać że dla przemysłu stoczniowego program „Orka" byłby  silnym impulsem rozwojowym, który oprócz technologii pozwoli uzyskać zwrotnie 2-3 mld złotych na polskie stocznie – twierdzi Jędrzej Graf z Defence 24 - Zgadzam się z wiceministrem Kownackim, ze bez wieloletniego partnera zagranicznego trudno będzie o stabilne funkcjonowanie przemysłu.

MON twierdzi, że „realizuje pozyskanie okrętu podwodnego", ale szczegółów nie podaje. Na jakieś rozwiązanie musi się jednak w końcu zdecydować, bo inaczej ORP „Błyskawica" może nie być jedynym okrętem-muzeum w naszej flocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze