Jak już pisaliśmy, w grudniu minionego roku od 25 do 30 tysięcy niemieckich internautów (według szacunków n-tv.de) dostało pisma z żądaniem zapłaty 250 euro za korzystanie - zdaniem prawników nielegalne - z treści serwisu RedTube. W razie odmowy pracownicy kancelarii Urmann und Kollegen oraz szwajcarskiej organizacji Archive straszyli miłośników porno sądem i procesem karnym.
Okazuje się jednak, że to rozsyłająca owe listy kancelaria może mieć kłopoty z wyjaśnieniem skąd wzięła poufne dane rzekomych użytkowników RedTube i dlaczego żada odszkodowania. Własciciele RedTube wystąpili na drogę sądową w obronie swych użytkowników. I uzyskali na razie sądowy zakaz rozsyłania przez kancelarię Urmann und Kollegen dalszych listów z pogróżkami. Niebawem przed hamburskim sądem odbędzie się kolejne posiedzenie w tej sprawie.
SPRAWDŻ TEŻ: Co robić, gdy dostaniesz wezwanie do zapłaty za nielegalne treści
RadTube od początku zapewnia, że nikomu nie udostępniał danych swych użytkowników, a sprawę pogróżek doprowadzi do końca. I - jak przytomnie twierdzą szefowie pornowortalu - nie chodzi tu o wolność oglądania pornografii, co raczej kwestię możliwości bezpłatnego korzystania (oglądania) ze streamingu. I zbierania poufnych danych danych dla szantażowania ludzi pod płaszczykiem walki o prawa autorskie.
Czy intencje RedTube są rzeczywiście tak kryształowe? Pewnie do działania zmusiła ich również afera wokół wycieku danych, kryzys zaufania użytkowników i co za tym idzie - nieuchronny spadek obrotów i przychodów serwisu.
W rozmowie ze Spiegel.de Alex Taylor, wiceprezes pornoserwisu zapewnia, że chociaż w regulaminie RedTube jest informacja, że IP użytkownika jest rejestrowane, nigdy te dane nie były nikomu przekazane, a on nigdy nie miał kontaktów z kancelarią Urmann und Kollegen. Zarzeka się też, że nie zamierza siedzieć z założonymi rękami i raz na zawsze chce prawny spór zakończyć.
Czy mu się to uda? Pomijając już kwestię legalności korzystania ze streamingu, czy torrentów, kłopotem RedTube może być obecność na jego stronach nielegalnie rozpowszechnianych treści, którymi dzielą sie użytkownicy, wysyłający do serwisu swe ulubione pornokawałki. Taylor mówi Spieglowi, że każdy kto to robi, musi oświadczyć, ze ma do takiego filmiku prawa.
Nie wiadomo w jakiej skali sprawa RedTube dotarła do Polski, ale był już u nas precedens. Chodzi o żądania zapłaty 550 zł na rzecz prawników i producentow filmu "Czarny czwartek", nielegalnie skopiowanego i udostępnionego w internecie. Żadania finansowe dotarły do osób, które udostępniały (być może nawet nieświadomie) ów film, korzystając z torrentów. Ich dane osobowe przekazała polska prokuratura na żądanie firmy występującej w imieniu producentów "Czarnego czwartku".