Czy Polacy znają się na finansach?
Mnie do wyrobienia sobie zdania o tym, jak zarządzamy finansami wystarczają cztery fakty. Oszczędności w ponad 50 proc. trzymamy w gotówce i na lokatach. W programie oszczędzania z dopłatami pracodawcy i państwa uczestniczy 1/3 uprawnionych. Kilkaset tysięcy Polaków zdecydowało się wziąć kredyt hipoteczny we franku szwajcarskim. Popularność kredytów konsumpcyjnych jest duża. Co z tego wynika? Cztery fakty. Jeśli mamy pieniądze, to zamiast wykorzystać je, by dla nas pracowały, leżą odłogiem. Kiedy rozdają pieniądze, to ich nie bierzemy. Nie mamy pojęcia o szacowaniu ryzyka. Zamiast kupić tanio – z oszczędności, lubimy kupować drogo – na kredyt.
Wszystko to niespecjalnie dziwi, bowiem w poprzedniej epoce pieniądz miał inne znaczenie niż dziś. Istniały realne granice wysokości dochodów, oszczędności rzadko pozwalały na skumulowanie majątku, niewiele można było kupić. W takich warunkach wiedza o finansach nie była tak ważna, jak jest dziś.
Z takich warunków weszliśmy w kapitalizm. Zarządzania finansami osobistymi uczyliśmy się w czasie transformacji dokonując eksperymentów na sobie. Niestety mało kto dysponował aparatem naukowym, by wyciągać stosowne wnioski. Ponadto dotąd żaden rząd nie wprowadził rzetelnej edukacji finansowej w systemie edukacji, jakby umiejętność zarządzania własnymi pieniędzmi nie pozwalała na wyższą jakość życia i rozwój gospodarczy kraju.
Widać jednak światełko w tunelu. Są plany, że dostaniemy systemowe wsparcie i w przyszłości będziemy mogli lepiej wykorzystywać nasze finansowe możliwości. Trwają prace nad strategią edukacji finansowej, a minister edukacji zamierza wprowadzić do szkól nowy przedmiot poświęcony finansom osobistym. Po 33 latach zaczniemy systemowo uczyć się finansów. Lepiej późno, niż wcale. Mimo to trudno nie być optymistą.