Bieszczadzka "komuna”
Pierwsi polscy hipisi ruszyli w Bieszczady latem 1967 roku. Kierowała nimi wolność w sercu i szczere postanowienie, aby żyć jak chcą, bez oglądania się na władzę i społeczeństwo. Szukali nieopodatkowanych form zarobkowania i możliwości życia w zgodzie z naturą. Mieli nadzieję, że gdzieś w kniei, pracując przy ścince i korowaniu drzew, wymkną się spod państwowej kurateli. Piorąc w rzece, susząc na słońcu i przerabiając przegniłe ziemniaki na podpłomyki.
Ci pierwsi niezależni młodzi ludzie, przecierający szlaki, byli bardzo odważni. Skoro nie mogli wyjechać do szczęśliwszych i mniej reżimowych krajów, postanowili żyć w zgodzie ze swoimi ideałami, z dala od czynów społecznych i trwających latami kolejek po własne „M”. Woleli nabyć za bezcen zabudowania gospodarcze od chłopów uciekających do miasta. W ten sposób tworzyli w Bieszczadach coś na kształt własnej "komuny", opartej na wolności i niezależności.
Jak PRL walczył z subkulturą hipisowską?
Szerokie kręgi społeczeństwa budującego świetlaną przyszłość Polski Ludowej potępiały aspołeczną postawę hipisów. Słowo „hipis” tłumaczono jako „brudas”, tworząc w ten sposób pogardliwy i krzywdzący stereotyp. Hipisi byli wrzucani do jednego wora z przestępczą subkulturą więzienną. Czerpanie z zachodniej i amerykańskiej rewolucji obyczajowej, a więc obcych wzorców, było traktowane prawie jak dewiacja. Niektórzy z wczesnych hipisów pozostali wierni swoim ideałom i dotrwali do lat 80–tych, to jest do czasów, kiedy hippisi w Polsce stali się powszechnym ruchem młodzieżowym.
Władze PRL nie tolerowały żadnych przejawów niezależności, a subkultura hipisowska była solą w oku. Organizowano akcje milicyjne, legitymowano i zatrzymywano młodych ludzi o "nieodpowiednim" wyglądzie. Szykanowano za długie włosy, kolorowe ubrania i "podejrzane" kontakty z obcokrajowcami. Mimo to, ruch hipisowski w PRL trwał i rozwijał się, stając się symbolem oporu wobec systemu.
Kolorowa rewolucja
Druga fala polskich hipisów wezbrała podczas niepokojów społecznych końca lat 70. i początku 80. Powstał wówczas młodzieżowy ruch wolnościowy, spontanicznie organizujący się zwłaszcza podczas wakacji. W dużej mierze polscy hipisi drugiej generacji byli poprzebieranymi dziećmi, na co dzień chodzącymi do szkoły, a od święta wyruszającymi w Polskę lub opanowującymi starówki dużych miast. Dorośli Polacy w latach 80. byli już trochę bardziej otwarci, ale hipisowskich zlotów nie popierali.
Lata 80. to czas kryzysu, stanu wojennego i szarej codzienności. W tym kontekście, kolorowi hipisi stanowili prawdziwą rewolucję. Ich obecność na ulicach była manifestacją wolności i niezależności. Młodzież, zmęczona systemem, szukała alternatywy i znajdowała ją w subkulturze hipisowskiej. Organizowano zloty, koncerty i happeningi, które były wyrazem sprzeciwu wobec władzy.
Polecany artykuł:
Muzyka, moda i wolność
Młodym hipisom nie było łatwo, ale za to barwnie na tle upiornej szarości ulic! Kolorowe koszule, koraliki, zamszowe kurki z frędzelkami i niemal indiańskie mokasyny, a do tego opaski, wzorzyste bandany i długie, falujące włosy. Poza psychodelią i protest - songami Boba Dylana i Joan Baez polscy hipisi słuchali dużo nowoczesnej muzyki rockowej, która nie wyrosła z tradycji festiwalu w Woodstock. Z kasetowych magnetofonów „Grundig”, które wchodziły w zakres podstawowego wakacyjnego wyposażenia zamożniejszego polskiego hippisa, często pobrzmiewały „Schody do nieba”, „Dym na wodzie”, albo „Dzwony rurowe”.
Muzyka i moda były dla hipisów w PRL sposobem na wyrażenie swojej niezależności i odrębności. Wyróżniali się strojem, słuchali zakazanych piosenek i manifestowali swoją wolność. Mimo represji i szykan, tworzyli własny, kolorowy świat, który kontrastował z szarą rzeczywistością PRL.
Ruch hipisowski w PRL był fenomenem społecznym i kulturowym. Mimo trudnych warunków, polscy hipisi walczyli o wolność i niezależność, wyrażając siebie poprzez muzykę, modę i styl życia. Ich bunt przeciwko systemowi był ważnym elementem oporu społecznego w PRL.