Internet of Toys – odmiana Internetu Rzeczy znajduje swoje zastosowanie w zabawkach poprzez umieszczanie w nich mikrofonów czy kamer rejestrujących. Niewielu rodziców zdaje sobie jednak sprawę, że systemy te zbierają dane i przechowują je w chmurze. Nieodpowiednio zabezpieczone mogą stanowić cel hakerów, jak to miało miejsce m.in. w przypadku popularnych maskotek – Cloud Pets, rejestrujących informacje nagrywane przez dzieci dla rodziców. W efekcie wykradziono z nich 2,2 mld nagrań, w których maluchy zdradzały między innymi swoją tożsamość i składały rodzicom życzenia.
Zobacz także: Mobilny dowód osobisty coraz bliżej. Minister cyfryzacji zapowiada cyfrowe dokumenty
Inne inteligentne zabawki to m.in. Baby Dream House, w którym lalkom można zapalić światło czy puścić muzykę czy Hello Barbie, która potrafi z dzieckiem prowadzić konwersację na podstawie danych, które zebrała od niego wcześniej. Lista jest długa: Micro Drone 3.0, Smart Duck Edwin, Smart Toy Bear – miś, który poznaje dziecko i zapamiętuje to, co lubi, dając interakcję i jednocześnie „pozwala rozwijać się społecznie" - jak reklamują go producenci.
- Pojawiające się w ostatnich latach interaktywne zabawki podłączone do sieci, będące naturalną kontynuacją rozwoju dziedziny internetu rzeczy, mogą wprowadzić rewolucję do dziecięcego świata. Zabawki smart, razem z rozrywką i edukacją mogą wnieść również porcję zagrożeń – głównie związaną z potencjalnym dostępem do danych dzieci, zapisów ich interakcji z zabawką oraz do danych rodziców. Największym wyzwaniem wydaje się więc uświadomienie ich specyfiki potencjalnym nabywcom – żeby wiedzieli jak świadomie wyposażać dzieci w cyfrowe zabawki - mówi Anna Rywczyńska, Kierownik Zespołu Projektów Społecznych w NASK oraz Koordynatorka Polskiego Centrum Programu Safer Intern.
Sprawdź też: Fake newsy. Nie tylko fałszywe informacje, ale i biznes
Większość zabawek, aby możliwe było korzystanie z nich, wymaga również pobrania aplikacji. Jak wiadomo, systemy takie zbierają dane. Inteligentne zabawki, choć chętnie kupowane przez rodziców jako atrakcyjne dla pociechy, mogą być groźne. A do kupna elektronicznych gadżetów dla pociechy przyznaje się aż 80,3 proc. kobiet. To samo robi 76,4 proc. mężczyzn. Natomiast z zagrożenia zdaje sobie sprawę raczej niewielu rodziców. Fakt, że coraz więcej zabawek ma możliwość podłączenia do Internetu oceniają pozytywnie – twierdzi tak 22,4 proc., a neutralnie odbiera to 33,5 proc. Połowa ojców i matek przyznaje, że ważne jest dla nich bezpieczeństwo dziecka. Ponad 65,5 proc. nie rozmawia natomiast z dzieckiem wcale lub rozmawia rzadko o bezpieczeństwie w sieci.
Wszystkie dane, pochodzące z badania wykonanego na zlecenie NASK we wrześniu br. pokazują, że o polskim rynku Internetu Zabawek rodzice muszą się jeszcze bardzo dużo nauczyć. A rynek ten z pewnością będzie rósł, bo potencjał na całym świecie oceniany jest w miliardach dolarów. Jak wynika z szacunków, do 2025 roku w domu będzie średnio 10 urządzeń z zakresu IoT. I nie chodzi jedynie o smart TV czy inteligentny odkurzacz, ale również o zabawki.
Według rodziców to producenci powinni dbać o bezpieczeństwo i informować na pudełku o fakcie zbierania danych (co pewnie powstrzymałoby większość przed kupnem gadżetu). Internet jest w ich życiu tak bardzo obecny, że często przyjmują jednak za oczywistość wiadomość o podłączeniu zabawki do wi-fi.
Sprawdź również: 50 uproszczeń dla firm Morawieckiego. Przedsiębiorcy zaoszczędzą fortunę
Prawny aspekt Internetu Zabawek
Pozostaje również aspekt prawny Internetu Zabawek. Prawnicy z Kancelarii Everberg wskazują, że zakres danych osobowych zbieranych i przetwarzanych przez producentów jest niedookreślony, w konsekwencji czego mogą oni przetwarzać co do zasady wszelkie dane pozyskane w trakcie interakcji z zabawką. Jednocześnie testy wykazały, że posiadanie certyfikatu bezpieczeństwa zabawki często wcale nie oznacza, że spełnia ona unijne wymogi dotyczące przetwarzania danych osobowych, a producenci zazwyczaj nie zapewniają odpowiedniego poziomu ochrony. Producenci mogą również bezkarnie korzystać z danych przechwytywanych przez zabawki, a także ograniczać prawo do korzystania z np. nagrań głosu dziecka, co może de facto prowadzić do uniemożliwienia lub ograniczenia prawa rodzica lub dziecka, których dane dotyczą. Dane te mogą być przekazywane do innych krajów, gdzie ochrona jest na bardzo niskim poziomie lub nie ma jej wcale. O tym jednak żaden producent nie powie głośno, a rodzice muszą być świadomi sami.
W zakresie Internetu Zabawek jak widać jest jeszcze sporo do zrobienia. NASK – państwowy instytut badawczy realizuje projekt „Internet zabawek – wsparcie rozwoju dziecka czy zagrożenie" w ramach, którego ma powstać poradnik przeznaczony dla rodziców i nauczycieli, chcących świadomie wprowadzać cyfrowe zabawki do świata dziecka. Na razie jednak muszą być zdani sami na siebie i na swoją intuicję.
Polecamy: Rząd usunie Ubera z Polski? "Pomysł jest technicznie niewykonalny"
Warto przeczytać: Zakaz handlu w niedzielę odsunięty w czasie