Rezerwa Federalna pewnym krokiem zmierza do podwyżek stóp procentowych, które będą poprzedzać rozpoczęcie ograniczania sumy bilansowej. Informacje po wczorajszym posiedzeniu amerykańskich władz monetarnych to woda na młyn dolara oraz zły omen dla złotego i innych walut rynków wschodzących. Priorytetem Rezerwy Federalnej jest utrzymywanie kontroli nad inflacją w Stanach Zjednoczonych. Połączenie 7-procentowej presji cenowej, 4-procentowego bezrobocia i bardzo mocnego popytu na pracę wymusza kontynuację rozpoczętego kilka kwartałów temu porzucania pandemicznej, kryzysowej polityki na rzecz jej zacieśniania. Podstawowym narzędziem będzie tu podnoszenie stóp procentowych.
Pierwszej z nich należy spodziewać się w marcu. Jerome Powell, szef Rezerwy Federalnej, podkreślał wczoraj na konferencji prasowej, że możliwy jest ruch stóp na każdym kolejnym posiedzeniu w 2022 roku. Nie wykluczał też podwyżek o skali 50 punktów bazowych. Rynkowe szacunki mówią, że absolutny plan minimum to cztery podwyżki stóp o łącznej skali 100 pkt bazowych. Sytuacja makroekonomiczna przemawia jednak za silniejszym zacieśnieniem, a Fed bez wahania będzie reagował na utrzymywanie się wysokich wskaźników inflacji.
Po rozpoczęciu cyklu podwyżek kolejnym krokiem będzie redukcja sumy bilansowej, która w czasie pandemii została rozdęta aż o ok. 4 biliony dolarów – do niemal 9 bilionów dolarów. Odpowiada to ponad 35 proc. amerykańskiego PKB. Poprzednim razem ograniczanie wartości aktywów w rękach Fed rozpoczęło się niemal dwa lata po pierwszej podwyżce stóp.
Można przyjąć za pewnik, że tym razem na rozpoczęcie procesu, który można nazwać ilościowym zacieśnianiem, nie trzeba będzie aż tak długo czekać. Powinien mieć on również bardziej zdecydowany przebieg. W wystąpieniach członków Rezerwy Federalnej przewija się, że optymalny rozmiar bilansu w relacji do wielkości gospodarki to 20 proc. Osiągnięcie takiego pułapu może potrwać ok. pięciu lat, oczywiście przy założeniu, że po drodze nie będzie kryzysu ani recesji, które pokrzyżują plany Fed – zastrzega Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Dolar znów ma swoje pięć minut
Śmiałe zamiary Rezerwy Federalnej podsycają apetyt na dolara. Staje się on szczególnie atrakcyjny na tle tych walut, których banki centralne nie myślą o podwyżkach stóp procentowych. Przede wszystkim mowa o euro, ale także o franku czy jenie.
Relacja wartości dolara do euro jest z kolei kluczowa dla tendencji na rynkach walutowych. Po wczorajszym komunikacie Fed kurs EUR/USD spadł w kierunku 1,12, czyli najniższych poziomów z czwartego kwartału ubiegłego roku. Wraz z wystrzałem EUR/PLN w okolice 4,60 wywindowało to kurs dolara niemal do 4,10 zł.
Najpierw za skok wartości dolara i osłabienie złotego odpowiadało pogorszenie globalnych nastrojów inwestycyjnych. Znaczną rolę odegrało w tym pogłębienie ryzyka geopolitycznego związanego z groźbą zbrojnego ataku Rosji na Ukrainę. Teraz palmę pierwszeństwa przejmują czynniki związane z polityką pieniężną, elementem układanki o tradycyjnie najsilniejszym wpływie na układ sił na rynku walutowym.
Złoty powróci na wzrostową ścieżkę
– Prognozy walutowe Cinkciarz.pl zakładają jednak, że amerykańska waluta szczyty swojej wartości w relacji do złotego ma za sobą, a USD/PLN dość szybko powinien powracać do bariery 4,00. Dolar mógł wyczerpać potencjał, ale w obecnych warunkach pozostanie mocny. Spodziewamy się, że to złoty powróci na wzrostową ścieżkę, a jego ostatnia przecena nie okaże się trwała. Zakładamy m.in., że kurs euro jeszcze w tym kwartale osunie się do 4,50 zł – prognozuje Bartosz Sawicki.
W tej chwili w wycenie dolara w pełni uwzględnione jest agresywne podnoszenie stóp procentowych w USA. Oznacza to, że inwestorzy widzą szanse na rozpoczęcie cyklu ruchem większym niż 25 pkt bazowych. Najświeższe dane z amerykańskiej gospodarki wypadały na tyle blado, że taki krok postrzegamy jako mało prawdopodobny. W minionych dwóch miesiącach w USA przybywało mniej niż 250 tysięcy miejsc pracy. Dużo lepszego wyniku nie należy spodziewać się po styczniu, m.in. ze względu na wysokie statystyki zachorowań na koronawirusa. W efekcie, oczekiwania względem polityki pieniężnej mogą stawać się balastem dla dolara – dodaje analityk Cinkciarz.pl.