500 mld zł starczyłoby na 12 lat wypłat 500 plus
Dziennik Rzeczpospolita przypomina, że w październiku 2022 r. komisja stwierdziła, że dostęp Polski do funduszy spójności jest zagrożony z powodu nieprzestrzegania demokratycznych standardów UE. Powiązanie większej puli funduszy z nowelizacją przepisów przeforsowanych w zeszłym miesiącu określa bardziej konkretny warunek.
Rzeczpospolita cytuje, Elisę Ferreirę, szefową UE ds. spójności i reform, powiedziała we wtorek (21.03) , że Polska nie spełniła wszystkich warunków płatności, z których część dotyczyła „aspektów prawnych”. Środki nie zostały utracone, ale pozostają wstrzymane do czasu spełnienia warunków.
W rozmowie z Super Biznesem, Kamil Sobolewski główny ekonomista Pracodawców RP oraz Członek Komitetu Monitorującego KPO przyznaje, że temat praworządności w Polsce nie dotyczy już tylko ustroju czy polityki.
-UE z powodu praworządności planuje wstrzymać dystrybucję pieniędzy przeznaczonych dla Polski z funduszu spójności, w kwocie 75 mld EUR, czyli dwukrotnie większej niż unijne finansowanie KPO. W sumie to 500 mld zł – starczyłoby na 12 lat 500 plus -wylicza Sobolewski.
Ekonomista ocenia, że brak tych środków uderzy głównie w inwestycje, które są warunkiem wzrostu gospodarczego wobec kurczącej się liczby rąk do pracy. Bez inwestycji trudno będzie poprawiać wydajność pracy i utrzymać wzrost płac i konkurencyjność gospodarki. Bez inwestycji spadać będzie produkcja i PKB, zaś niezależnie od ilości pieniędzy na konsumpcję nie będziemy mogli kupić więcej towarów i usług, niż wytwarzamy.
-Brak finansowania unijnego to też ryzyko osłabienia złotego, z wtórnymi efektami dla inflacji, już i tak wystarczająco bolesnej dla przedsiębiorstw i gospodarstw domowych - mówi Sobolewski w rozmowie z Super Biznesem.
Zdaniem Sobolewskiego z Pracodawców RP, późne uruchomienie transferów z UE także będzie negatywne dla inwestycji, bo procesy inwestycyjne trwają dłużej niż zakup batona przy kasie: wymagają planowania, finansowania, zgód i pozwoleń, budów, zakontraktowania i poczekania na realizację zamówienia na linie produkcyjne, maszyny czy roboty.
Czas bardzo szybko się kurczy
-Rok czy dwa na uruchomienie, realizację i zakończenie wielu inwestycji to zbyt mało, każde dalsze opóźnienie wpłynie i na skalę podejmowanych inwestycji i na ich efektywność. Od czasu uruchomienia środków zależy poziom przyszłych mocy produkcyjnych, ich nowoczesność i konkurencyjność, przyszły dobrobyt Polaków -ocenia główny ekonomista.
Z kolei prof. Stanisław Gomułka główny ekonomista BCC i były wiceminister finansów, ocenia dla money.pl, że 35,4 mld euro, które w sumie może otrzymać w ramach KPO Polska, nie tylko ożywiłyby pogrążoną w stagnacji gospodarkę poprzez dofinansowanie inwestycji strukturalnych, ale również znacząco obniżyłyby koszt obsługi polskiego zadłużenia, którego 1/3 denominowana jest w euro.
Mariusz Zielonka ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan, w rozmowie z Super Biznesem przyznaje, że w tej chwili większość prognoz gospodarczych międzynarodowych instytucji pokazuje, że polski PKB średnio w 2023 r. może spaść wyraźnie poniżej 1%. Prognozy te w większości nie uwzględniają środków z KPO.
-W czysto ekonomicznym równaniu możemy zatem mówić, że brak środków z KPO to utracona szansa. Napływ unijnych pieniędzy to w szacunkach około 0,8 – 1 pkt. proc do naszego PKB w 2023. Każdy dzień, który przemija zmniejsza ten szacunek. Czas jaki jest potrzebny żeby te środki zaczęły „pracować” w gospodarce się bardzo szybko kurczy - ostrzega ekspert z Konfederacji Lewiatan.
Zielonka w rozmowe z Super Biznesem zaznacza, że budżetu już w tej chwili nie stać na wiele rzeczy, które są z niego finansowane. Co i rusz dostajemy od rządu sygnały, że w budżecie są i będą większe wpływy. To prawda – są, problem polega jednak na tym, że założenia przyjęte na samym początku są wyraźnie zaniżone, np. założenie inflacji poniżej 10% w 2023 r. Gdy ta okaże się wyższa, a wszystko wskazuje na to, że będzie to automatycznie wpływy do budżetu, choćby z tytułu VAT będą większe.
Cena wyższa w sklepie – wyższy VAT od tej ceny
Ekspert ekonomiczny z Lewiatana informuje, że ten rok jest na tyle szczególny, że nie mamy też co się spodziewać że rządzący będą się wycofywać z programów socjalnych, czy ogólniej zaciskać pasa. Takich rzeczy nie robi się w roku wyborczym.
-Zamiast tego będziemy doświadczać festiwalu obietnic. Będą one ponownie obciążeniem dla budżetu. Pożyczać pieniądze rząd zawsze może pytanie kiedy kurek z tuszami drukarskimi w mennicy polskiej wyschnie - stwierdza Zielonka w rozmowie z Super Biznesem.
Dr hab. Mirosław Bojańczyk prof. AFiB Vistula twierdzi, że widzi bezpośredniego zagrożenia dla wypłaty 13, czy 14 emerytury i 500 plus, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę jak łatwo rządzący manipulują finansami publicznymi tworząc np. różne fundusze poza kontrolą parlamentarną i społeczną. Niestety negatywne skutki takich decyzji będziemy odczuwali bardzo długo.
Jak wyjaśnia w rozmowie z Super Biznesem, rozwinięte rynki finansowe bardzo ułatwiają pozyskiwanie finansowania na różne cele. To doprowadziło do wzrostu zadłużenia wielu państw, przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w ostatnich latach.
"Nieuzyskanie środków z UE nie musi być dużym problemem do rządzących, bo mogą względnie łatwo zadłużać Polskę. Oczywiście koszt takiego finansowania będzie znacznie wyższy niż koszt środków możliwych do uzyskania z KPO. Wyższy koszt przełoży się na większe problemy z jego obsługą w przyszłości. Niestety rządzący niezbyt przejmują się finansami publicznymi, a zwłaszcza tym, co będzie za kilka czy kilkanaście lat. Oni zrobią wszystko, aby wygrać najbliższe wybory"-ocenia Bojańczyk.
Tymczasem, jak przypomina Rzeczpospolita, ustawa o praworządności pozostaje w zawieszeniu. Mimo obietnic Julii Przyłębskiej pilnego przystąpienia do prac, Trybunał Konstytucyjny nie zajął się jeszcze rozpatrywaniem zgodności ustawy z Konstytucją, a to przez wewnętrzne spory. Niektórzy sędziowie, którzy kwestionują legitymację Przyłębskiej jako szefowej TK zagrozili, że nie będą orzekać, co może uniemożliwić kworum i wstrzymać jakąkolwiek decyzję.