„Super Express”: - Panie ministrze. Od 1 stycznia wchodzą w życie nowe przepisy podatkowe – Polski Ład. Określane są mianem „rewolucji podatkowej.” Jakie to są zmiany?
Tadeusz Kościński: - Dodałbym od razu, że to pozytywna ewolucja systemowa. Z punktu widzenia polityki fiskalnej Polski Ład trzeba rozbić na trzy elementy. Po pierwsze pandemia nauczyła nas, że za mało inwestujemy w sektor zdrowia. To trzeba zmienić i zdecydowaliśmy, że składka zdrowotna nie będzie już mogła być odliczana od podatku. To oznacza więcej pieniędzy dla służby zdrowia, a więc poprawę jakości jej usług. Druga sprawa to odejście od relatywnie większego obciążania podatkami osób mniej zarabiających. Do tej pory procentowo płaciły one więcej podatków i składek, niż osoby majętne. Wszyscy chyba się zgodzą, że to niesprawiedliwe. Podnieśliśmy też kwotę wolną od podatku z 8 tys. zł aż do 30 tys. zł. To na pewno ulży osobom mniej zamożnym. Jednocześnie wprowadzamy wyższy próg kwalifikujący do płacenia wyższej stawki podatkowej z 85 tys. zł rocznie do 120 tys. zł. To sprawi, że o połowę mniej Polaków będzie płaciło 32 proc. podatku, czyli więcej pieniędzy zostanie w ich kieszeniach. Ta zmiana to element budowania silnej klasy średniej w Polsce.
Część zmian podatkowych skierowana jest do seniorów.
- Tak. Prowadzimy politykę solidarności międzypokoleniowej. Więcej pieniędzy zostanie w kieszeniach ponad 90 proc. seniorów, z czego aż 2/3 nie zapłaci w ogóle PIT. A Ci emeryci, którzy chcą dalej pracować, już od nowego roku będą mogli skorzystać z ulgi dla seniorów. Ich zarobki nawet do ok. 115,5 tys. zł rocznie nie będą opodatkowane. Liczymy, że to sprawi, iż na rynku pracy zostanie więcej doświadczonych pracowników.
A trzeci aspekt zmian?
- Dzięki Polskiemu Ładowi będziemy odchodzić od budowania konkurencyjności polskiej gospodarki w oparciu o tanią siłę roboczą. Chcemy, by nasza gospodarka była nowoczesna i konkurencyjna. Za pomocą Polskiego Ładu chcemy skierować ją w kierunku innowacji. Wykorzystamy do tego różne preferencje, w tym ulgi na badania i rozwój, zatrudnianie specjalistów, automatyzację produkcji, pozyskanie kapitału na rynkach oraz ekspansję zagraniczną czy Estoński CIT.
Rząd podkreśla, że dla ok. 90 proc. podatników zmiany będą korzystne bądź też neutralne. Przedsiębiorcy zwracają jednak uwagę, że mogą się one okazać dla nich wyjątkowo niekorzystne i komplikować, i tak już niełatwy, system podatkowy.
- Oddzielmy kwestie emocjonalne od racjonalnych. Racjonalny aspekt to taki, że rzeczywiście większe obciążenia spadną na tych, którzy zarabiają lepiej. Ale trzeba podkreślić dlaczego. Dziś osoby zarabiające kilka tys. zł miesięcznie odprowadzają składkę zdrowotną podobnej wielkości jak ich pracodawcy, którzy zarabiają – powiedzmy – 10 razy więcej. Doświadczeni pracownicy zarabiający 8-10 tys. złoty miesięcznie płacą już jednak składkę znacznie wyższą. Nie ma żadnego uzasadnienia, by taka sytuacja dalej miała miejsce. To oczywiście powoduje niezadowolenie części podatników. Jednak dla osób zarabiających między 6 tys. zł, a ok. 12,8 tys. zł miesięcznie wprowadzamy specjalne rozwiązanie dla klasy średniej, by zmiany w podatkach i składkach zdrowotnych okazały się dla nich neutralne. Dopiero w przypadku zarobków powyżej dwukrotności średniego wynagrodzenia, obciążenie podatkiem i składką będzie stopniowo rosło, ale nie będą to duże kwoty. To samo dotyczy przedsiębiorców rozliczających się na zasadach ogólnych. Ten specjalny mechanizm obejmie tych, których dochody wynoszą od 68 412 zł do 133 692 zł.
Wspomniał pan już o ulgach w PIT dla pracujących seniorów. Jak duża liczba osób zdecyduje się dzięki temu pozostać dłużej na rynku pracy?
- Już teraz jest takich osób 159 tys. W przyszłym roku zaoszczędzą one na podatku ok. 800 mln zł. W kolejnych latach może być ich więcej. Czy spowoduje to masowe pozostawanie na rynku pracy? Zobaczymy. To zależy od osobistych wyborów Polaków. Ulga na pewno będzie znaczącym bodźcem do nie przechodzenia na emeryturę.
Samorządy podkreślają, że ze względu na rozwiązania Polskiego Ładu stracą dużą część finansowania, a mechanizm wyrównywania im strat jest daleko niesatysfakcjonujący. Zastanawialiście się państwo nad podniesieniem poziomu partycypacji samorządów w podatkach?
- To ciekawe co pan mówi, bo już w tym roku samorządy alarmowały, że będą miały za mało pieniędzy, a okazało się, że mają ich znacznie więcej, niż wcześniej zakładały. Tak samo było w kryzysowym 2020 r. Z uwagi na olbrzymią obniżkę podatków w Polskim Ładzie, wprowadziliśmy dla nich mechanizmy, które zapewnią im stabilne dochody, ułatwią też planowanie i realizację budżetów. Żaden samorząd nie straci na Polskim Ładzie. Myślę, że więcej w tym temacie polityki niż finansów.
Rząd złożył do Komisji Europejskiej wniosek o obniżenie podatku VAT na paliwa. Do jakiej granicy chcielibyście państwo go obniżyć VAT, na jak długo i jaki byłby to koszt dla budżetu?
- Chcemy uzyskać zgodę na obniżenie VAT na paliwa z 23 do 8 proc. I to już od 20 grudnia. Obniżkę chcielibyśmy utrzymać do końca maja 2022 r. Liczmy, że KE przychyli się do naszych argumentów, bo koszty paliwa to jeden z najważniejszych czynników napędzających inflację. Podejmujemy jak najwięcej działań, które ulżą Polakom w tym cięższym okresie. Stąd rządowa Tarcza Antyinflacyjna.
Jakiej odpowiedzi się pan spodziewa?
- Odpowiedzi mogą być tylko dwie – tak lub nie. Z jednej strony KE doskonale zdaje sobie sprawę, jak inflacjogenne są ostatnie wzrosty cena paliw. Z drugiej strony może być niechętna tej obniżce ze względu na promocję Zielonego Ładu.
Zgrabnie przechodzimy więc do inflacji. Rząd i prezes NBP wskazują, że jej źródła leżą poza granicami Polski. Pan też tak uważa?
- Ceny gazu są na rekordowym poziomie. Także rosnące ceny ropy naftowej mają wpływ na całą naszą gospodarkę. Swoje robi także handel prawami do emisji C02. Komisja Europejska dopuściła, by także instytucje finansowe mogły w nim uczestniczyć, a to wywindowało ceny i sprawia, że rośnie cena energii elektrycznej. Te trzy czynniki to główni zewnętrzni winowajcy wzrostu inflacji. Na to nakładają się jeszcze problemy w łańcuchach dostaw, na które nie mamy wpływu.
A sytuacja w Polsce nie ma wpływu na wysokość inflacji? Odroczony, zwiększony popyt i presja płacowa?
- Nasz rynek jest bardzo płynny. Pamiętajmy, że w obliczu pandemii, podobnie jak wiele państw wpompowaliśmy duże pieniądze w ratowanie gospodarki, przedsiębiorców, miejsc pracy. Polacy szukają też możliwości inwestowania pieniędzy, tak żeby nie traciły one na wartości. Oczywiście wielu inwestuje w nieruchomości, co znowu winduje ich ceny i sprawia, że także koszty np. usług remontowych rosną. To także jedna z pośrednich przyczyn inflacji. Ale warto powiedzieć o jednej rzeczy bardzo głośno i wyraźnie.
Jakiej?
- Cena inflacji jest duża, ale dużo niższa niż cena, jaką byśmy zapłacili za bezrobocie i to w jakim stanie byłaby nasza gospodarka, gdybyśmy nie zdecydowali się włożyć tyle pieniędzy w ratowanie przedsiębiorstw i miejsc pracy.
Inflacja w ujęciu średnioroczny na poziomie ok. 5 proc. stanowi duże zagrożenie dla gospodarki?
- Taki poziom nie jest olbrzymim zagrożeniem. Ale trzeba pilnować, żeby inflacja nie wystrzeliła za bardzo. Instrumenty, które już wykorzystuje NBP poprzez podnoszenie stóp procentowych sprawią, że zmniejszy się płynność rynku. Najgorsze co może się wydarzyć, to ulec panice – że nic się z inflacją nie da zrobić, zwiększając przy okazji presję na wzrost wynagrodzeń. To doprowadziłoby do spirali inflacyjnej. Dlatego rządowa Tarcza Antyinflacyjna i zawarte w niej rozwiązania mają też schłodzić oczekiwania płacowe w najbliższych miesiącach. Liczę, że już latem ta presja będzie niższa. Gdybyśmy stracili kontrolę nad inflacją z powodu emocji, bardzo trudno byłoby ją opanować.
Nie boicie się, że i Polski Ład, który wpompuje w budżety domowe dużo pieniędzy i tarcza antyinflacyjna napędzą popyt a wraz z nim inflację?
- Tarcza antyinflacyjna powinna ściąć „górkę” inflacji w najbliższych miesiącach, a podatkowy Polski Ład dzięki temu, że pozostawia realnie większe pieniądze w kieszeniach Polaków, zadziała jak dodatkowy mechanizm osłonowy, szczególnie dla mniej zarabiających. W późniejszym czasie może ograniczyć tempo schodzenia poziomu cen. Ale dla walki z inflacją to nadchodzące miesiące są kluczowe, dlatego i jedno i drugie rozwiązanie jest dobrze skalibrowane pod względem wejścia w życie.
Czy Rada Polityki Pieniężnej nie spóźniła się ze swoimi interwencjami?
- RPP wcześniej niewiele mogła zrobić. Jak już mówiłem, źródłem inflacji były początkowo przede wszystkim czynniki zewnętrzne. Dopiero jak zewnętrzne czynniki nałożyły się też te krajowe, można było podnosić stopy procentowe, by zadziałały jako hamulec. Myślę, że nie można powiedzieć, że RPP spóźniła się z interwencją.
Jakim wzrostem PKB zakończymy bieżący rok?
- W nowelizacji ustawy budżetowej prognozowaliśmy, że będzie to 4,9 proc. I tego się trzymamy. Międzynarodowe instytucje jak Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazują powyżej 5 proc. Ja jestem ostrożniejszy i mówię, że to może być w okolicach 5 proc.
Czy na grudzień przypadnie szczyt inflacji, czy będzie ona rosła i w przyszłym roku?
- Tarcza Antyinflacyjna może przesunąć szczyt inflacji na końcówkę tego roku.
Jaki deficytem zakończymy ten rok?
- Spodziewam się, że będzie to ok. 20 mld zł.
14. emerytury nie ma co prawda przewidzianej w przyszłorocznym w budżecie, ale czy jeśli nie dojdzie do jakiegoś gospodarczego armagedonu, będzie szansa na wygospodarowanie takich środków na to świadczenie? Jeśli oczywiście zapadnia taka polityczna decyzja.
- W przyszłym roku dojdzie do bardzo pozytywnych zmian dla emerytów. Dzięki Polskiemu Ładowi 70 proc. z nich nie będzie płacić podatków dochodowych. Już dzięki temu zostanie w ich kieszeniach więcej pieniędzy. W związku z czym na razie planów na 14. emeryturę nie ma.
Rozmawiał Hubert Biskupski