Obietnice Tuska mogą doprowadzić do podtrzymania inflacji
Babciowe, druga waloryzacja, dalsze wspieranie Ukrainy, zwolnienia podatkowe dla przedsiębiorców, podwyżki w budżetówce i dla nauczycieli, a także utrzymanie dotychczasowych programów socjalnych, to obietnice, które złożył Donald Tusk w swoim exposé. Co więcej te zmiany mają wejść w życie już od przyszłego roku.
Do tego dochodzą liczne niewspomniane w przemówieniu premiera obietnice, jak podwyższenie kwoty wolnej od podatku, czy bezpieczny kredyt 0 proc. Ekonomista Marek Zuber przypomina również o innych czynnikach proinflacyjnych, w 2024 roku, takich jak podwyższenie 500 plus do 800 zł, czy podwyżka płacy minimalnej. A sama inflacja choć spada (listopadowy odczyt GUS wyniósł 6,5 proc.), to wciąż nie jest na poziomie celu NBP (2-3 proc.). Czy znowu będziemy mieli dwucyfrowy wskaźnik inflacji w 2024 roku?
- Do dwucyfrowej [inflacji - dop. red.] pewnie to nie doprowadzi. Jednak obawiam się odbicia inflacji w drugiej połowie roku. A im więcej pieniędzy w jakiejś formie trafi do społeczeństwa, tym większe jest ryzyko odbicia. Już wiemy, że stopy procentowe zostały nieznacznie obniżone, a to jest element, który zwiększa presję inflacyjną. Do tego bardzo mocna podwyżka płacy minimalnej, w dwóch ruchach o 20 proc. oraz 800 plus zamiast 500 plus. Jeżeli miałoby do tego dojść podwyższenie kwoty wolnej od podatku, to mamy grube miliardy złotych przeznaczone na konsumpcję i to będzie element, który będzie inflację dodatkowo podbijał - wyjaśnia Marek Zuber w komentarzu dla Superbiznesu.
Co więcej, ekspert tłumaczy, że choć wyższa kwota wolna nie spowoduje wzrostu inflacji o 5-6 punktów procentowych, to jest czynnikiem, który może doprowadzić do jej ponownego wzrostu lub utrzymania. Jednocześnie wykluczył powrót do wskaźnika wysokości 18 proc., ale ostrzega, że podwyższona inflacja może zostać z nami na dłużej.
- W efekcie inflacja może utrzymywać się w okolicach 6-8 proc., a to będzie oznaczało, że wysokie stopy procentowe będą musiały zostać z nami na dłużej, co będzie hamowało wzrost gospodarczy. To z kolei będzie utrudniało porządkowanie finansów publicznych, bo mniejszy wzrost gospodarczy, to mniejsze dochody do budżetu. - wyjaśnia ekonomista.
Ekspert: nowy rząd jest w skomplikowanej sytuacji
Marek Zuber wyjaśnia, że przyszłoroczne wybory samorządowe i prezydenckie w 2025 roku znacznie komplikują sytuację nowego rządu. Gdyby rząd Donalda Tuska zabrał świadczenia socjalne musiałby się liczyć, że spadkiem poparcia kandydata z jego partii, oraz mniejsze poparcie w wyborach samorządowych.
- Jest jeszcze jeden kontekst w tym wszystkich, wybory samorządowe i prezydenckie za półtora roku. Jeśli jakiejś grupie zostaną zabrane świadczenia, albo obietnice nie zostaną spełnione, to może zmniejszyć szanse partii w wyborach prezydenckich, a bez prezydenta poważnych zmian w Polsce się robić nie da - wyjaśnia Zuber.
Jednocześnie istnieje druga strona medalu. Jeśli rząd będzie realizował obietnice, które będą powodowały wzrost lub utrzymanie inflacji, to również może stracić poparcie.
- Jeżeli nowy rząd zrealizuje obietnice w obawie przed stratą poparcia, to opozycja [PiS - dop. red.] będzie mówiła, że za naszych czasów inflacja już spadała, a "przyszli nowi" i znowu rośnie. Więc znowu jest kontekst, który może zmniejszyć poparcie w wyborach. Więc to bardzo skomplikowana sytuacja z wieloma zależnościami, sam jestem ciekaw jakie decyzje zostaną podjęte - mówi ekonomista.