Historia PRL

Październik 1956. Gomułkowska odwilż, czyli zmiana politycznego klimatu w Polsce

2023-10-22 18:08

1956 – rok, w którym w Polsce stopniał terror. Nikt wtedy nie przypuszczał, może z wyjątkiem ludzi dalekowzrocznych, że Gomułka odejdzie kiedyś w niesławie, powszechnie pogardzany i ostro osądzany po tym, jak w roku 1970 kazał strzelać do robotników.

Spis treści

  1. Niespodziewane następstwa kultu
  2. Odwilż nadciągnęła ze wschodu
  3. Towarzysze, obywatele, lud pracujący
  4. Wierzę głęboko, że te lata minęły...
  5. Po prostu zamknąć „Po prostu”
  6. Stara spółka plus Gomułka
  7. Stara spółka plus Gomułka

Odwilż październikowa w PRL, nierozerwalnie wiązana z nadziejami, jakie pokładano w dojściu do władzy Władysława Gomułki, zaczęła się przed rokiem 1956. Śmierć Stalina (1953), co tu dużo mówić, Polacy sobie wymodlili. Efekt poluzowania terroru nie nastąpił jednak od razu, a nawet krótko po śmierci „Wodza postępowej ludzkości” się zaostrzył. Masowe przesłuchania, inwigilacja, ingerowanie w kulturę i sztukę w 1953 r. były nagminne. Trzy lata później Polacy szaleli popierając okrzyki Gomułki o nieprzystawaniu słów do czynów. Cztery lata później niestety wróciło, co było.

Niespodziewane następstwa kultu

Powolne, ale zauważalne odtajanie zamordystycznego systemu wprowadzonego za Bolesława Bieruta zapoczątkował jego zgon. Ponieważ śmierć dopadła ponurego prezydenta (wybranego przez Sejm RP po sfałszowanych wyborach parlamentarnych w 1947r.) w Moskwie, mówiło się po cichu: „Pojechał w futerku, a wrócił w kuferku”. Aby dać wyobrażenie terroru, jaki panował w Polsce, warto wspomnieć, że za takie dowcipkowanie można było wtedy dostać dwa lata za kratami.

Podmuch topiący lud skuty strachem i nieco rozwiązujący języki, nadszedł o dziwo ze wschodu. Tam, w 1956 r. na XX zjeździe KPZR Nikita Chruszczow wystąpił z referatem „O kulcie jednostki i jego następstwach” (O культе личности и его последствиях), w którym uchylił rąbka przemilczanej prawdy o rzece krwi płynącej za rządów Stalina. Referat, początkowo tajny, w tamtych czasach był wręcz niebywały.

Chruszczow zapowiedział też na XX zjeździe nową politykę, którą wkrótce zaczęto powszechnie określać jako „odwilż”. Na razie jednak masowa rehabilitacja ofiar terroru oraz liberalizacja polityki kulturalnej i społecznej wydawała się w Polsce nie do przeprowadzenia. Choć z radziecką „odwilżą” wiązano ogromne nadzieje na poluzowanie systemu także i u nas, to ufność ta omijała wyżyny władzy. Tymczasem na Kremlu zaczęto wymagać od przywódców państw podporządkowanych, aby otrząsnąwszy się z szoku związanego z referatem, zaczęli rządzić raczej kolektywnie, w sposób, który zapobiegnie nadmiernemu uwielbieniu ludu dla swojego politycznego wodzireja.

Odwilż nadciągnęła ze wschodu

To właśnie radzieckie roztopy dały asumpt do robotniczego buntu na Węgrzech i polskich protestów w Poznaniu w czerwcu 1956 r. O ile powstanie na Węgrzech stłumiła Armia Radziecka, polski październik o dziwo zakończył się politycznym kompromisem. Konsensus był możliwy dlatego, że od mniej więcej roku w komunistycznej Polsce luzowano represje, a życie społeczne poddawano liberalizacji coraz bardziej odczuwalnej przez obywateli. Coraz śmielej mówiono, a nawet pisano w „Trybunie Ludu” o wypaczeniach systemu, nadal jednak był to system po pewnych poprawkach najznakomitszy ze wszystkich. Słynne powiedzenie „Praktyka zawiodła, sprawdził się system” miało być aktualne jeszcze kilkadziesiąt lat. W samym obozie władzy pojawił się wtedy ferment zasiany przez frakcję, która była za reformą socjalizmu w Polsce.

Ten ustrój w naszym wydaniu miał być poddany destalinizacji, ale przy zachowaniu idei marksizmu-leninizmu (tzw. socjalizm z ludzką twarzą). To właśnie część PZPR na czele z Władysławem Gomułką, który wkrótce doszedł do władzy, zainicjowała polską odwilż, zwaną zresztą gomułkowską. Faktycznie, zgodnie z zapowiedziami w słynnym przemówieniu Gomułki na pl. Defilad w Warszawie, 24 października 1956 r., popartym tłumnie (zgromadzenie liczyło ok. 400 tys. osób) przez naród, polityka partii wobec społeczeństwa została wyraźnie zliberalizowana.

Towarzysze, obywatele, lud pracujący

Kiedy Gomułka przemawiał otoczony masą wiecujących, był dla nich tym, który siedział w komunistycznym więzieniu za odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne. Był też hardo odpowiadającym na pogróżki Chruszczowa, którego niepokój o to, co wydarzy się w Polsce na październikowym plenum KC PZPR przygnał do Warszawy w towarzystwie m.in Wiaczesława Mołotowa. Gomułka odważył się wtedy powiedzieć Chruszczowowi: „Po coście tu przyjechali, kto was prosił? Lepiej przestańcie szurać, bo jak się lud warszawski do was zabierze…”. 

Z wyborem Gomułki, kogoś, wydawałoby się, tak innego od reszty komunistycznej wierchuszki, polscy obywatele, od prostych chłopów po wybitnych inteligentów, wiązali ogromne nadzieje. Jak się okazało, płonne. „Towarzysze! Obywatele! Ludu pracujący!” - jakże szybko wyczerpał się porywający urok tych wezwań... Już rok po przemówieniu na Placu Defilad, słowa Gomułki wspominano raczej gorzko i już z ukrywaną pretensją o ich niespełnienie. 

Wierzę głęboko, że te lata minęły...

„W ciągu ubiegłych lat – przemawiał Gomułka – nagromadziło się w życiu Polski wiele zła, nieprawości i bolesnych rozczarowań. Idee socjalizmu, przeniknięte duchem wolności człowieka i poszanowania praw obywatela, w praktyce uległy głębokim wypaczeniom. Słowa nie znajdowały pokrycia w rzeczywistości. Ciężki trud klasy robotniczej i całego narodu nie dawał oczekiwanych owoców. Wierzę głęboko, że te lata minęły bezpowrotnie w przeszłość.” I my wierzyliśmy głęboko – wspominali potem ci, którzy wtedy, w październiku 1956 r. byli na wiecu lub słuchali słów Gomułki przez radio.

Wkrótce Gomułka został rozszyfrowany jako cynik, który ustępstwami i posunięciami liberalnymi chce jedynie uspokoić nastroje społeczne, by następnie powrócić do retoryki sprzed Października. Póki co pierwszy sekretarz zwolnił z aresztu domowego kardynała Stefana Wyszyńskiego, przywrócił religię w szkołach, zgodził się na powstanie nowych organizacji młodzieżowych i wznowienie działalności ZHP. Katowice już nie były Stalinogrodem, Pałac Kultury przestał być przybytkiem im. Józefa Stalina, zrehabilitowano blisko półtora tysiąca więźniów politycznych, wypuszczono ok. 35 tysięcy niesłusznie uwięzionych, w tym wielu żołnierzy AK. Ruszyła repatriacja Polaków z ZSRR, ludzie (ponad 200 tys. Polaków) wracali do kraju z łagrów.

Po prostu zamknąć „Po prostu”

Pierwszym ruchem zwiastującym odwrót Gomułki od liberalizacji było zamknięcie (wrzesień 1957) tygodnika „Po prostu”: legendy polskiego Października i symbolu przemian. Za nim poszły następne, jak lawina. Władza znów starła się z Kościołem: kleryków posłała w kamasze, wycofała religię ze szkół i dostała alergii na krzyże w przestrzeni publicznej. W 1959 r. zaostrzyła kary za przestępstwa gospodarcze, aż po karę śmierci. Ruszyły procesy literatów i artystów, którzy publikowali w zagranicznej prasie, tłumaczyli niebezpieczne zdaniem władzy książki, kpili za pomocą satyry z notabli PZPR. Przepisy o sądach zmieniono w taki sposób, by mogły orzekać wyłącznie po linii partyjnej. Na żer ruszyli cenzorzy.

Gomułka nie przeszedł do historii jako więzień Stalina, trybun ludowy Paździenika'56, czy wreszcie reformator systemu. Przeszedł do niej jako rozwrzeszczany antysemita oraz tępy autokrata. Co więc dało Polsce te kilkanaście miesięcy poluzowania więzów? Chwilowa wolność pozwoliła dojść do głosu ludziom światłym, zdolnym przenieść świadomość obywateli na wyższy poziom. Mimo, że czasu mieli niewiele, bez wątpienia się to wtedy dokonało.

Stara spółka plus Gomułka

Wybuchła satyra. Najpierw w formie szeptanych dowcipów. Np. „Jakie powstanie było najgorsze? – Powstanie Polski Ludowej” albo „Jak nazywa się mięso po angielsku? – Meat. – A po polsku? – Też mit”, „Liczba mnoga od „obywatela?” – Kolejka”. Mówiono też, że władza to „stara spółka plus Gomułka”. Październik zaowocował kabaretami. Stańczykiem kpiącym z drętwoty radiowych programów, czy parodiującym działaczy: „Trzeba dać artystom całkowitą samodzielność – w wykonywaniu naszych poleceń”. Szpile systemowi zaczęły wbijać „Szpilki”, tępione, zamykane, a mimo to skuteczne. Bim-Bom, STS, Pstrąg i inne: na fali październikowej zmiany powiększała się lista teatrzyków i kabaretów. Powstawały na uniwersytetach, akademiach medycznych i politechnikach. Satyry, wybitne pointy, bezkonkurencyjne refreny, zostały usłyszane i dały do myślenia całym pokoleniom. Nie mylił się tytuł programu STS: „Myślenie ma kolosalną przyszłość”.

Stara spółka plus Gomułka

Wybuchła satyra. Najpierw w formie szeptanych dowcipów. Np. „Jakie powstanie było najgorsze? – Powstanie Polski Ludowej” albo „Jak nazywa się mięso po angielsku? – Meat. – A po polsku? – Też mit”, „Liczba mnoga od „obywatela?” – Kolejka”. Mówiono też, że władza to „stara spółka plus Gomułka”. Październik zaowocował kabaretami. Stańczykiem kpiącym z drętwoty radiowych programów, czy parodiującym działaczy: „Trzeba dać artystom całkowitą samodzielność – w wykonywaniu naszych poleceń”. Szpile systemowi zaczęły wbijać „Szpilki”, tępione, zamykane, a mimo to skuteczne. Bim-Bom, STS, Pstrąg i inne: na fali październikowej zmiany powiększała się lista teatrzyków i kabaretów. Powstawały na uniwersytetach, akademiach medycznych i politechnikach. Satyry, wybitne pointy, bezkonkurencyjne refreny, zostały usłyszane i dały do myślenia całym pokoleniom. Nie mylił się tytuł programu STS: „Myślenie ma kolosalną przyszłość”.

QUIZ PRL. Nie tylko Gierek. Czy pamiętasz grube ryby PRLu?

Pytanie 1 z 10
1. W najlepszych dla niej czasach PZPR liczyła:
Edward Gierek
Pieniądze to nie wszystko - Leszek Balcerowicz

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze