Polska energetycznym "skansenem". To przez to płacimy tyle za prąd!
W audycji w MUZO FM prowadzonej przez dziennikarzy Superbiznesu, gościliśmy Jakuba Wiecha, redaktora naczelnego Energetyka24 i eksperta od energetyki. Jak wyjaśnił, polskie elektrownie węglowe budowane w dużej mierze za Władysława Gomułki i Edwarda Gierka dożyły, lub dożywają swojego okresu eksploatacji i powinny być zastąpione.
Jak wskazuje ekspert, przestarzałe bloki węglowe narażają nas na koszty w postaci rachunków, jak i na blackouty i inne przerwy w dostawach energii.
- Uzależnienie od węgla sprawia, że ceny prądu w Polsce rosną. [...] Polska jest - powiem brzydko - skansenem, jeżeli chodzi o strukturę miksu energetycznego w Europie. Niemal żadne państwo nie ma już tak wysokiego udziału węgla w naszym miksie energetycznym jeżeli chodzi o liczbę kilowatogodzin generowanych w ciągu roku z mocy węglowych to wyprzedza nas tylko jeden kraj Unii Europejskiej, to są Niemcy - wyjaśnia Wiech.
Ekspert podkreśla, że z racji na to, że węgiel jest punktem wyjściowym dla naszej energetyki, to Polska jest "nierozumiana" na szczeblu unijnym przez inne państwa, które nie mierzy się z podobnymi problemami.
- Więc kiedy Polska na przykład występuje tak jak to zrobiła w roku 2022 z propozycją zawieszenia systemu handlu emisjami po to, żeby przynieść sobie ulgę cenową w ramach kosztów generowania energii elektrycznej, to ta propozycja nie jest rozumiana na poziomie unijnym - mówi Wiech.
Opóźnienia budowy elektrowni jądrowej są zagrożeniem dla państwa
Jak wskazuje Wiech, oryginalny plan uruchomienia elektrowni jądrowej w Polsce zakładał 2033 rok. Wystąpiły jednak opóźnienia i teraz mówi się o terminach 2035-2036. Zdaniem eksperta ta sytuacja jest "niebezpieczna" nie tylko ze względu na ceny prądu, ale również ze względu na stabilność energetyczną państwa.
- Tajemnicą poliszynela jest, że rząd obliczył oddanie do użytku pierwszej polskiej elektrowni jądrowej na połowę lat trzydziestych XXI wieku, z tego powodu w międzyczasie wygaszana jest elektrownia Bełchatów. To największa nasza jednostka wytwórcza w tym momencie gwarantująca 20 proc. podaży energii elektrycznej w kraju - mówi Wiech.
Ekspert wyjaśnia, że region Bełchatowski już wpisał zamknięcie jednostki do planów pozyskania funduszy transformacyjnych, ponadto kończy się złoże węgla brunatnego zasilające elektrownię. Pierwsze wyłączenia zaplanowane są na 2028 rok i co 2-3 lata kolejne bloki będą odstawiane, co będzie skutkować redukcją potencjału mocy w systemie.
- Jeżeli elektrowni Bełchatów nie zastąpi jednostka jądrowa to stajemy przed ryzykiem tzw. luki generacyjnej, czyli mówiąc krótko i obrazowo będziemy mieć za mało elektrowni względem naszych potrzeb. To może oznaczać, że energia elektryczna będzie droższa, oraz będziemy skazani w pewnych okresach w ciągu roku na import, a jeżeli nie będziemy w stanie importować [...] to musimy zarządzić popytem wewnętrznym, czyli np. ograniczyć dostawę energii dla przemysłu, albo dla wszystkich - mówi ekspert.
Wiech ostrzega, że jeśli połączyłoby się to z np. ze splotem awarii (z którym mieliśmy do czynienia np. w czerwcu 2020 roku), stajemy przed ryzykiem odłączenia odłączenia przeważającej części gospodarstw domowych od prądu.
ZAPRASZAMY DO PRZESŁUCHANIA CAŁEJ ROZMOWY W MUZO FM