Superbiznes: Zacznę może od pytania takiego ogólnego gospodarczego. Ostatnio zauważamy, że odczyty inflacji spadają. Czy pana zdaniem jeszcze w tym roku jest szansa na jednocyfrową, w jakim tempie będzie spadać, czy nie ma ryzyka, że jeszcze będzie jakiś uskok pojedynczy w górę?
Paweł Borys, prezes PFR: Na pewno szczyt inflacji mamy za sobą, w lutym. Spodziewam się, że w perspektywie przełomu 3-4 kwartału inflacja obniży się poniżej 10%. Z przyszłym roku może się zbliżać do okolic 5%. W tej chwili mamy dobrą sytuację, ponieważ na rynkach światowych wyraźnie spadają ceny gazu, ceny paliw, które były źródłem głównie tego skoku inflacji w 2021 roku i 2022 roku. A co jeszcze istotne, polski złoty zachowuje się bardzo stabilnie, co więcej w ostatnich kilku miesiącach bardzo mocno zyskuje na wartości w stosunku do dolara, ale także do euro i w tej chwili jest jedną z najsilniejszych walut na świecie za ostatnie kilka tygodni.
Właśnie, bo mówiąc o spadku inflacji w zakładaniu na poziomie jednocyfrowym, to 9 proc. to jest dalej relatywnie spory wskaźnik. Sądzi Pan, że w ciągu dwóch lat możemy wrócić do celu 2-3%?
Tutaj balansujemy pomiędzy takim scenariuszem schłodzenia mocnego gospodarki, w którym inflacja obniżyłaby się szybciej, a tym, że jednak po okresie spowolnienia w ostatnich miesiącach ważne jest, aby aktywność gospodarcza przyspieszały, aby inwestycje rosły, stabilizowała się konsumpcja. I też Bank Centralny będzie pewnie tak balansował pomiędzy tym, aby obniżyć inflację, ale nie doprowadzić do nadmiernego schłodzenia gospodarki. W cudzysłowie niestety, zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych, czy w Wielkiej Brytanii. Trochę inaczej jest na południu Europy. Rynek pracy jest bardzo silny. Polska najprawdopodobniej będzie krajem z najniższym stopą bezrobocia w Unii Europejskiej w tym roku. Zgodnie z zasadami ekonomii bardzo ciężko jest przy niskiej stopie bezrobocia, wysokiej dynamice płac, obniżyć szybko inflację. I tego się wszyscy obawiają. Te obawy dotyczą tego, że po prostu trzeba będzie te stopy procentowe utrzymać na trochę wyższym poziomie, trochę dłużej, aby rzeczywiście w perspektywie już 2025 roku inflacja spadła do celu inflacyjnego poniżej 3,5%.
W ubiegłym roku sporo straszono spowolnieniem gospodarczym, a okazało się, że nie jest tak duże jak się wydawało, do tego nie doszło do drastycznego wzrostu bezrobocia. Straszono, że wiadomo, przy kryzysach z reguły tak jest, że ludzie się obawiają o pracę, a okazuje się, że właśnie rynek pracy jest jednak w silnej pozycji. O ile na rynku pracy jest w porządku, to spowolnienie faktycznie wystąpiło.
Moim zdaniem czwarty kwartał ubiegłego roku i pierwszy kwartał tego roku był najtrudniejszy momentem w polskiej gospodarce, bo inflacja była na wyższym poziomie, aktywność gospodarcza się osłabiała, były najgorsze nastroje i przedsiębiorców i konsumentów. Natomiast już teraz od drugiego kwartału, od trzeciego obserwujemy szereg takich pozytywnych trendów, czyli tak jak powiedziałam, silny złoty, który jest taką kotwicą polskiej gospodarki. Wyszliśmy z dużego deficytu na nadwyżkę, jeżeli chodzi o rachunek obrotów bieżących. To właśnie sprzyja też notowaniom złotego, bo wcześniej kupowaliśmy bardzo drogo surowce energetyczne, teraz te ceny spadły, a jednocześnie Polska w ostatnich latach przyciąga, co też jest bardzo pozytywne, rekordowe kwoty inwestycji bezpośrednich, które też przekładają się na eksport, który również bardzo dynamicznie rośnie i też jest na rekordowym poziomie. Inwestycje firm są na stabilnym poziomie, one powinny być głównym motorem wzrostu w przyszłym roku, poprzez start kolejnej perspektywy Unii Europejskiej, KPO, a również inwestycji właśnie zagranicznych czy polskich przedsiębiorstw. I to byłby taki zdrowy motor gospodarki, ponieważ to jest inwestycja w poprawę wydajności, w nowoczesność, która daje szanse na takie bezinflacyjne pobudzenie koniunktury gospodarczej. Mamy właśnie stabilny rynek pracy, więc to są coraz lepsze parametry spadające o inflację przede wszystkim. Mamy poprawiającą się sytuację ekonomiczną. Mamy szansę na prawdziwą stabilizację wzrostu gospodarczego i stabilność głównych parametrów w 2024 roku. Po takim okresie ponad trzech, prawie czterech lat poważnych turbulencji.
Mówił Pan, że Polska jest atrakcyjna miejscem dla inwestorów, bo niektórzy spodziewali się też, że po agresji Rosji na Ukrainę inwestorzy troszkę będą się bali inwestować w Polsce.
Był taki moment rzeczywiście kilka miesięcy, kiedy kapitał bardzo mocno odpływał z całego regionu. Z jednej strony to był wynik wojny i wzrostu takiej oceny ryzyka. Z drugiej strony na tych rynkach podstawowych w Stanach Zjednoczonych przede wszystkim banki centralne mocno podnosiły stopy procentowe. Stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych dzisiaj są powyżej 5%, niewiele poniżej tego poziomu w Polsce. Kapitał odpływał w ogóle z Europy, zwłaszcza przed zimą, kiedy wszyscy obawiali się, że podczas zimy dojdzie do poważnych jakichś zakłóceń gospodarce ze względu na kryzys energetyczny, problemy z dostępnością gazu. Tak się nie stało. Euro wróciło do formy, umocniło się w stosunku do dolara, a inwestorzy zobaczyli, że jednak ta wojna przebiega w sposób taki stabilniejszy i Polska jako członek NATO, członek Unii Europejskiej jest bezpiecznym miejscem do inwestowania. Na pewno tutaj działania też Polski zmierzające do stałej obecności wojsk amerykańskich na naszym terytorium, wzmocnienia polskiej armii, przystąpienie Finlandii do NATO, spowodowały, że ta percepcja taka, że no rzeczywiście Rosja jest krajem agresywnym, to niebezpieczeństwo istnieje, ale jednak nasza wschodnia granica jest tą granicą naprawdę stabilności, bezpieczeństwa i Polsce nic nie grozi. No powoduje, że inwestorzy postrzegają nadal nas jako kraj atrakcyjny do inwestowania z poprawiającą się infrastrukturą, wyedukowaną kadrą pracowników. Dobrze zlokalizowaną, jeżeli chodzi tutaj o, jesteśmy w sercu Europy i jesteśmy jednym z głównych w tej chwili beneficjentów trendu skracania łańcuchów dostaw. To znaczy po pandemii firmy i przy tych napięciach geopolitycznych częściej kierują się bezpieczeństwem, a nie tym, że jest taniej na przykład w dalekiej Azji i przenoszą wiele produkcji, centrum serwisowych do Europy i Polska przyciąga tych inwestycji w tej chwili najwięcej.
Dużo się mówiło o tym, że jakby w ramach ze względu na zmiany w łańcuchach dostaw, także po pandemii, Polska może na tym skorzystać ze względu na swoje położenie geograficzne.
Tak, i to rzeczywiście się dzieje. Warto, żebyśmy pozyskiwali też te najbardziej zaawansowane inwestycje, technologie, które decydują o tej gospodarce XXI wieku. Wydaje mi się, patrząc na liczbę Centrów Badawczo-Rozwojowych, które powstają w Polsce w ostatnich 10 latach, że nam się to udaje. To nie jest tak, że jesteśmy już tą przysłowiową montownią, tylko jesteśmy krajem postrzeganym jako jedno z centrów technologii informatycznych, nowoczesnych technologii cyfrowych, jesteśmy postrzegani też jako taka no fabryka trochę Europy, tak jak też Niemcy czy inne kraje północy Europy, czyli z nowoczesnymi technologiami przemysłowymi, właśnie z dobrą infrastrukturą logistyczną, więc to czyni nasz kraj naprawdę bardzo atrakcyjny.
Teraz może płynnie przejdziemy z tych inwestycji dużych do inwestycji bardziej indywidualnych, konkretnie PPK i zabezpieczeń Polaków na emerytury. Niedawno był autozapis do PPK i jak PFR ocenia jakie były dane, statystyki? Czy dużo osób zostało w programie?
Udało nam się uzyskać wzrost liczby uczestników programu PPK z 2,5 miliona przed rozpoczęciem tego autozapisu do 3,3 miliona obecnie. Jest to już naprawdę duża liczba Polaków, która oszczędza w PPK, buduje swoje bezpieczeństwo finansowe w ten sposób. Aktywa zgromadzone w PPK za chwilę przekroczą pewnie 15 miliardów do końca tego roku osiągnął poziom około 20 miliardów złotych, więc no osiągamy taki efekt śnieżnej kuli, prawda, najtrudniej było zacząć, wielu pracowników nie ufało po doświadczeniach z otwartymi funduszami emerytalnymi. Teraz jesteśmy już zupełnie w innej sytuacji, bo mamy 3,3 mln takich ambasadorów PPK, którzy w każdej chwili mogą sprawdzić swoje konto, zobaczyć, że odkładając złotówkę drugą dostają w postaci dopłat pracodawcy i ze strony państwa, a te środki są też efektywnie inwestowane, ponieważ fundusze PPK, pomimo tych wszystkich zawirowań na rynkach finansowych, no średnio uzyskują bardzo dobre, wysokie stopy zwrotu, ponad 10 tysięcy. Więc ja naprawdę zachęcam każdą osobę, która zrezygnowała z tego uczestnictwa, żeby weszła na portal Moje PPK, samo sprawdziła informacje na temat programu i wycofała się z tej decyzji, czyli przystąpiła do oszczędzania PPK.
Właśnie, bo jeszcze mówiąc o tym o PPK, to patrząc jakby na stopy zwrotu, to ciężko znaleźć w ogóle jakiekolwiek inne proste i bezpieczne, bez jakby dużego ryzyka, bo wiadomo, że jakby inwestycje o dużym ryzykiem, a inwestycje takie typu lokaty, jakby inna zupełnie para kaloszy, kolokwialnie mówiąc. I właśnie PPK troszkę jest jak z lokatą pod kątem tego, tylko ten zwrot jest dużo większy niż w jakiejkolwiek lokacie. Ale mimo wszystko jest ta kwestia zaufania, o której Pan wspomniał i to jest pytanie, które już się powtarzało mnóstwo razy. Co różni PPK od OFE i dlaczego właśnie można zaufać?
PPK są w pełni prywatnym programem de facto oszczędzania na cele emerytalne. Otwarte fundusze emerytalne były takim systemem publicznym. Podzielono naszą składkę do ZUS-u i część środków trafiało do OFE. Tutaj to są dodatkowe nasze prywatne oszczędności. Mają tą zaletę, że jeżeli my część swojego wynagrodzenia, co najmniej 2% z możliwością zwiększenia do 4%,przeznaczymy na wpłaty na nasze prywatne konto w programie PPK, no to drugie tyle otrzymujemy w postaci dopłat pracodawcy i państwa. W każdej chwili te pieniądze możemy wypłacić, z OFE nie jesteśmy w stanie tych pieniędzy wypłacić, więc to są nasze oszczędności takie, to jest tak jakbyśmy rzeczywiście pieniądze włożyli na długoterminowy depozyt do banku. Oczywiście, mieliśmy świadomość, że one są inwestowane w funduszach inwestycyjnych, co wiąże się z jakimś ryzykiem, ale też właśnie w długim terminie z szansą na osiągnięcie wyższych stóp zwrotu. Natomiast już same dopłaty powodują, że można powiedzieć, że pieniądze leżą na ulicy i warto po nie sięgnąć, więc no, ja jeszcze raz zachęcam wszystkich pracowników do tego, aby w programie uczestniczyli. Poza OFE widzimy pewne wyzwanie po stronie pracodawców, zwłaszcza małych i średnich firm. Podobny problem występował też na innych rynkach. To jest, ci małe i średnie firmy są właśnie tym typem pracodawców, gdzie mamy największe wyzwanie, żeby zbudować uczestnictwo w programie. Natomiast no, mamy rynek pracy, przed chwilą o tym mówiliśmy, który jest rynkiem pracownika, więc chcemy też pokazywać, że PPK są benefitem pracowniczym, które mogą spowodować, że atrakcyjność pracodawcy rośnie. Więc ja też zachęcam pracodawców, żeby sięgały potem benefit pracowniczy, bo myślę, że za kilka lat będziemy mieli rynek pracy, w którym pracownik przychodził, pytał się o program emerytalny. Taka moda na dodatkową formę oszczędzania na emeryturę, która jest standardem w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy krajach skandynawskich. I pracodawca, który nie będzie miał programu emerytalnego, będzie wtedy już niekonkurencyjny.
Jeśli już decydujemy się wcześniej wypłacić, środki z PPK no to to, co my wpłaciliśmy dostajemy, plus tracimy dopłaty, ale tylko te od państwa, od pracodawcy część, a reszta pieniędzy trafia na konto w ZUS.
Tak. Jeżeli wpłacimy 100 zł i nawet wypłacimy je miesiąc później, to mamy mniej więcej średnio 160 zł. Dlatego, bo to 60 pochodzi właśnie ze strony dopłat po stronie pracodawcy i trudno sobie wyobrazić bardziej atrakcyjną formę inwestowania, gromadzenia oszczędności.
Rozmawiał Konrad Karpiuk