QUIZ PRL. Sylwestrowe menu w PRL-u. Pamiętacie, co wtedy jedliśmy?
Sylwestrowy wieczór w PRL-u należało zacząć od rybki, która, wiadomo, lubi pływać. Potem należało coś uszczknąć z półmiska wędlin. W międzyczasie pochłaniano tatara, faszerowanego szczupaka, zimne nóżki, schab ze śliwką i sałatkę jarzynową. Wszystko to zapijano morzem czyściochy, czyli białej wódki, a dla zdrowotności rozwadniano wysokie stężenie alkoholu oranżadą z butelki z patentowym zamknięciem lub wodą tak nagazowaną, że bąbelki wychodziły nie tylko nosem, ale i uszami.
Obowiązkowa była kolacja na ciepło, po staropolsku dwudaniowa. Gdy połowa zawartości zimnych półmisków zniknęła w żołądkach gości, podawano barszcz czerwony z pasztecikiem oraz schabowy z kapustą. Po północy w podgrzewanych kociołkach serwowano zawiesiste flaki wołowe z obowiązkową bułką. Nad ranem serwowano bigos w wydrążonym chlebie. Żyć nie umierać!
W PRL-u o północy strzelały korki pękatych butelek Sowietskoje Igristoje. Gazowana przyjemność lała się strumieniami, choć w kryzysie czasów Jaruzelskiego może jednak strumykami. W każdym razie Sylwestra należało uczcić hucznie, a wybór w sklepach był niewielki.
Desery nie należały do ulubionych dań sylwestrowych. Ze słodyczy podawano piszingera, wafle przekładane kremem czekoladowo-orzechowym, a na bardziej ekskluzywnych balach sylwestrowych torcik Marcello lub Generalski (w 1967 mistrz Blikle osobiście przygotował na przyjazd generała de Gaulle'a, prezydenta Francji, przepyszny tort, który potem był naśladowany przez innych cukierników), ewentualnie jakąś wuzetkę, czy ciastko ponczowe.
Nadwątlone siły wzmacniano kawą gęstą od fusów, tzw. plujką, bo co człowiek pociągnął łyk szatańskiego naparu, to pluł mielonym ziarnem kawowym.
Porzućmy jednak ckliwe wspomnienia i bierzmy się za QUIZ PRL. Sylwestrowe menu w PRL-u. Pamiętacie, co wtedy jedliśmy? Uwaga! Komplet punktów zdobędą tylko prawdziwi smakosze!
Polecany artykuł: