Z jakiego powodu sąsiedzi złożyli pozew przeciw rolnikowi?
- Teraz przeszkadza wszystko. Przeszkadza, że traktor jedzie, że są żniwa. Jak kosimy, to też się zastanawiamy czy policja nie przyjedzie. W momencie jak mąż wywozi gnojowicę jest kontrola. Nieważne w którą stronę wiatr wieje - mówi "Państwu w Państwie" żona pana Szymona.
- Cały czas jest ciężko, niespanie po nocach, myślenie jak się człowiek przebudzi co to będzie dalej. Jestem też na lekach uspokajających, bo inaczej bym tego chyba nie wytrzymał. Cały czas człowiek myśli też, no dlaczego? Tak po ludzku, co ja komu zrobiłem? – pyta retorycznie w tej samej publikacji pan Szymon, który musi zapłacić ponad 100 tysięcy złotych odszkodowania z powodu przegranej sprawy cywilnej.
Czym jest zakaz immisji w Kodeksie cywilnym?
Zgodnie z art. 144. Kodeksu cywilnego:
„Właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych”.
Abstrahując od emocji osób opisanych w reportażu, należy podkreślić, że sąd nie miał łatwego zadania, wydając wyrok.
Z jednej strony sąsiadom przeszkadzały efekty uboczne gospodarstwa rolnego. Jednocześnie pojawia się pytanie – czy biorąc pod uwagę wspomniane w kodeksie relacje miejscowe, nie należałoby uznać, że zamieszkiwanie na terenach typowo rolnych, łączy się z dolegliwościami, których nie sposób wyeliminować.
Sąd musiał dokonać wykładni pojęć, które ze swej natury są nieostre i podlegają potencjalnie sprzecznym interpretacjom. Jeśli podobnych wyroków pojawi się więcej, mogą powstać postulaty prawnego doprecyzowania zakresu odpowiedzialności w rolnictwie.
Komentarz adwokata: zwrócić uwagę, czy wcześniej było rolnictwo, czy zwykłe nieruchomości
Tymoteusz Paprocki, adwokat, kancelaria Paprocki Wojciechowski i Partnerzy zwraca uwagę na kolejność:
Rozstrzygnięcie sądu dotyczące emisji oraz obowiązku zapłaty 100 tys. złotych, wynikających z ubocznych – niekiedy dość uciążliwych – skutków działalności rolniczej w określonej miejscowości, jest z pewnością interesującym wyrokiem. Z dostępnych informacji wynika, że te skutki działalności rolniczej, jak zrozumiałem, obejmowały określone zapachy, hałas i inne działania, które w kontekście przepisów kodeksu cywilnego stanowiły pewne naruszenia, utrudniające życie sąsiadom. To, że takie emisje są często mało przyjemne, jest faktem. Zastanowić się jednak należy, czy w sytuacji, gdy ktoś zamieszkuje teren rolniczy, a działalność prowadzona jest tam od wielu lat bez negatywnej oceny organów administracyjnych pod kątem naruszania środowiska lub przekraczania określonych norm, taki wyrok nie stanowi precedensu – być może niebezpiecznego dla przyszłych rozstrzygnięć sądowych. Oczywiste jest, że jeśli w osiedlu bloków mieszkalnych, gdzie mieszkańcy mogli oczekiwać ciszy i spokoju, powstałoby nowe gospodarstwo czy ferma generujące różnego rodzaju emisje, wyrok sądu nakazujący ich ograniczenie byłby zrozumiały. Mieszkańcy mieliby prawo oczekiwać określonego poziomu komfortu i otoczenia zgodnego z charakterem miejsca. Jednak w przypadku terenów rolniczych, na których gospodarstwa działają od wielu lat i nie odnotowano w związku z nimi naruszeń przepisów ochrony środowiska, taki wyrok może stanowić zagrożenie dla przyszłej działalności rolników. Może również ograniczać wsparcie państwa dla rolnictwa, które jest zakorzenione w konstytucji. Wyrok oparty na art. 144 kodeksu cywilnego może być zrozumiały, lecz kluczowe znaczenie mają tu okoliczności sprawy. Należy bowiem uważać, aby tego rodzaju rozstrzygnięcia nie prowadziły w przyszłości do precedensów, które mogłyby w istotny sposób ograniczać działalność rolników.