Grupowe zwolnienia. Pierwsza oznaka kryzysu?
Levi Strauss zamyka fabrykę w Płocku w wyniku czego 800 osób straci pracę, krakowski oddział PepsiCo zwolni 200 osób, Nokia podziękuje 800 osobom, koncern motoryzacyjny Stellantis zamyka w Bielsku Białej fabrykę silników, na bruk wysłano przeszło 400 osób. To tylko niektóre przykłady, w których działające w Polsce od lat międzynarodowe korporacje nie tylko masowo zwalniają, ale wynoszą się z produkcją z UE np. do Indii. Dane z rynku pokazują niepokojące symptomy dla polskiej gospodarki i PKB. Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna w 12 wojewódzkich urzędach pracy, które odpowiedziały na pytania gazety, ponad 90 firm zgłosiło w I kwartale zamiar zwolnienia niemal 8 tys. pracowników. Przed rokiem działające na ich terenie przedsiębiorstwa brały pod uwagę rozwiązanie stosunku pracy z nieco ponad 4 tys. osób. To pokazuje skalę spowolnienia. Poniżej przedstawiamy listę firm, które zwalniają.
Te firmy grupowo zwalniają:
- Levi Strauss; Płock; 650 osób
- Poczta Polska; Warszawa; 4457 osób
- Agora; Warszawa;190 osób
- Nokia;Warszawa; 800 osób
- ING; Warszawa; 1500 osób
- Carrefour; Warszawa 200 osób
- Volvo Buses;Wrocław; 400 osób
- Pepsi Co;Kraków; Kraków; 200 osób
- Neonet; Warszawa; 100 osób
- Forte; Ostrów Mazowiecka; 237 osób
- Ikea; Goleniów; 130 osób
- Scania; Słupsk; 700 osób
- Stellantis; Bielsko- Biała; 468 osób
- ABB; Kłodzko; 600 osób
- BNP Paribas;Warszawa; 900 osób
- Marelli; Sosnowiec; 130 osób.
Inwestorzy uciekają z Polski poza Europę
Kłopoty wynikają ze wzrostu kosztów pracy, braku rąk do pracy, spadku zamówień oraz automatyzacji produkcji. Eksperci wskazują, że firmy przenoszą działalność do krajów z wyższym bezrobociem, gdzie łatwo znajdą tanią siłę roboczą. Tymczasem Polska podobnie jak cała Europa boryka się z brakiem rąk do pracy. Mateusz Żydek rzecznik prasowy firmy Randstat, cytowany przez portal money.pl, wyjaśnia, że utrzymywanie wakatów rodzi koszty. Zdaniem Żydka, z kolei przez brak rąk do pracy, nie można realizować na odpowiednim poziomie ilości zleceń, a to zagraża rentowności firmy. Ekspert wskazuje też na postępującą automatyzację zwłaszcza w branży motoryzacyjnej.
Z kolei Kamil Sobolewski główny ekonomista Pracoadwców RP, wskazuje, że nie bez znaczenia dla zwolnień grupowych w Polsce są dwukrotne podwyżki płac minimalnych, które zwiększają koszty działalności. Ekonomista wskazuje, że na naszą niekorzyść przemawia także fakt, że jesteśmy w gronie krajów z najwyższymi cenami energii w Europie, co raczej nie sprzyja nowym inwestycjom.
Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytuty Ekonomicznego (PIE) w wypowiedzi dla money.pl, uspokaja, że to w dużej mierze kwestia sezonowości. Kubisiak twierdzi, że rynek pracy wolniej reaguje na spowolnienie gospodarcze.
"To, co obserwujemy teraz, czyli raportowane urzędom pracy plany zwolnień grupowych, to efekt zeszłorocznej stagnacji gospodarczej. Zdaniem ekonomisty za jakiś czas powinniśmy zobaczyć większy popyt na pracę i więcej inwestycji"-mówi ekspert z PIE.
Jak prognozuje Kubisiak, nie ma powodów do obaw o wzrost bezrobocia czy kryzys gospodarczy.
Polecany artykuł: