Sprzęt AGD. Grzegorz Skrzypczak: W 2023 r. czeka nas dramat
W Polsce coraz trudniej jest zbierać odpady typu AGD. Jak wyznaje w rozmowie dla “Puls Biznesu” prezes organizacji odzysku ElektroEko Grzegorz Skrzypczak, już ponad 2 lata Ministerstwo Klimatu i Środowiska było powiadamiane, że może nadejść taki moment, kiedy w legalny sposób nie będzie można spełniać w Polsce obowiązków nałożonych przez dyrektywę unijną. - Legalne zrealizowanie ciążących na firmach obowiązków było niemożliwe już w ubiegłym roku, podobnie będzie w tym, a w 2023 r. czeka nas dramat - ostrzega. Mówi, że w 2018 r. wprowadzono sprzęt o wadze ponad 600 tys. ton, który podlegał ustawie. W br firmy będą musiały przetworzyć tyle samo, a w przyszłym już 700 tys. ton zużytych urządzeń elektronicznych i elektrycznych.
To oznacza, że wprowadzone w 2018 r. urządzenia musiałyby zostać wymienione w tym roku. To absurd matematyczny – tłumaczy Grzegorz Skrzypczak, prezes organizacji odzysku ElektroEko.
Absurdalne przepisy rujnują polskie firmy
Z kolei Bartosz Kubicki, prezes zakładu przetwarzania zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego Elektrorecykling mówi, że obecnie problemem jest także kwestia paneli fotowoltaicznych, dlatego że “przez lata zaniedbywano budowę spójnego systemu zbiórki odpadów” - wyjaśnia.
-Od wejścia w życie w latach 2019-2020 zmian prawnych, które dalej są radykalizowane, rynek jest przeregulowany i wręcz represyjny. Bartosz Kubicki wyznaje w rozmowie, że przedsiębiorstwa borykają się z przewlekłością postępowań administracyjnych, a na złożone w 2019 r. wnioski dot. zmiany w przepisach oraz zgodę na przyjęcie większej ilości odpadów rozpatrywane są przez lata.
Wysokie kary za odpady AGD
W innych krajach obowiązek zbierania odpadów przerzucono na producentów, w Polsce natomiast spadło to na firmy. - Nasz kraj wyróżnia się wysokimi karami zwanymi opłatą produktową. - mówi Wojciech Konecki. Jego zdaniem część firm już opłaca takie kary, jednak ministerstwo nie porusza tego tematu. - Kiedyś Główny Inspektorat Ochrony Środowiska publikował do roku raporty. Ostatni jest za 2018 r. W najnowszym projekcie ustawy dotyczącej gospodarki obiegu zamkniętego ministerstwo połowuje się na dane z lat 2017- 2018, co jest absurdem - grzmi Grzegorz Skrzypczak. 1,8 tys. zł - tyle trzeba zapłacić opłaty produktowej za każdą brakującą tonę.
Jeżeli już w tym roku zabraknie ponad 100 tys. ton, producenci sprzętu elektrycznego mogą być narażeni na zapłatę 180 mln zł opłaty produktowej. Duże podmioty mogą mieć do uiszczenia nawet po 20 mln zł – ocenia Wojciech Konecki.