WIBOR bardzo długo utrzymywał się na rekordowo niskim poziomie, a inflacja była pod kontrolą. Wielu kredytobiorców uległo przez to wrażeniu, że oprocentowanie kredytów hipotecznych zawsze będzie takie niskie – wynosiło niewiele ponad 2 proc., o wiele mniej niż kilka lat wcześniej. Przypomina się w tej sytuacji historia kredytów frankowych. W latach, kiedy były najczęściej udzielane, kurs franka był rekordowo niski, wynosił ok. 2 zł, po czym wzrósł do poziomu 4,40 zł.
Nie jest łatwo poradzić sobie z takimi wzrostami, o czym przekonało się swego czasu wielu frankowych kredytobiorców, a dziś rosnące oprocentowanie kredytów złotówkowych staje się problemem dla kolejnej grupy. Zwłaszcza, że ostatnio kwoty kredytu były średnio o 20-30% wyższe niż jeszcze 2 lata temu, a dynamicznemu wzrostowi rat kredytów towarzyszy równie szybki wzrost kosztów życia i Polski Ład, który nie dla wszystkich okazał się korzystny.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że ekonomiści i politycy szukają rozwiązań. Zamrożenie WIBOR-u wydawać by się mogło kuszące, ale nie do końca jest sprawiedliwe. Choćby względem tych kredytobiorców, którzy biorąc kredyt w ostatnim czasie zabezpieczyli ryzyko i wzięli droższy wówczas kredyt ze stałym oprocentowaniem. Albo względem wspomnianych frankowiczów, którzy mieli obiecaną pomoc, a do dziś muszą walczyć w sądach.
Beneficjentami zamrożenia WIBOR-u byliby także inwestorzy, którzy sami napędzili popyt i pośrednio ceny nieruchomości. Duża ich część używając dźwigni finansowej w postaci kredytu kupowała mieszkania, by zarobić na wzroście wartości nieruchomości, podnosząc je jeszcze bardziej.
Czytaj także: Rząd niepokoi się wzrostem cen mieszkań. Może dojść do interwencji
Załóżmy jednak, że zamrażamy WIBOR, czyli zmniejszamy ratę. Powstałoby wiele pytań, a diabeł tkwiłby w szczegółach. Choćby: co wówczas z różnicą na tej racie? Czy powinna być dopisana do spłacanego kapitału? Albo co, jeśli stopy procentowe zaczną ponownie spadać (a w perspektywie 25-30 lat to bardzo prawdopodobne) – co wówczas z tym „zamrożonym” WIBOR-em?
Moim zdaniem bardziej sprawiedliwym rozwiązaniem byłyby np. zmodyfikowane wakacje kredytowe. „Powiedz na jaką ratę cię stać, a resztę odroczymy w czasie”. To wcale nie jest nierealne, pamiętajmy że na początku pandemii banki same zaproponowały zawieszenie rat na 3, a potem na 6 miesięcy. Dlaczego tego nie powtórzyć w zmodyfikowanej formie?
Póki co widzimy, że WIBOR, odrywa się od stawki referencyjnej RPP, co wskazywałoby na to, że banki dodatkowo próbują skorzystać z sytuacji. Innym sensownym rozwiązaniem mogłoby być właśnie oparcie rat na wysokości stawki referencyjnej, z niewielką marżą.