Fundacja PZU

i

Autor: materiały prasowe

Koniec taniego podróżowania z BlaBlaCarem

2016-03-10 12:29

Popularny serwis wspólnych przejazdów, dzięki których tysiące Polaków oszczędzało na podróżach między miastami, zwołując się przez internet, wprowadził opłaty. Jak wpłynie to na jego popularność?

BlaBlaCar zdobył ogromną popularność, zarówno wśród pasażerów, jak i kierowców. Polegało to na tym, że prowadzący samochód wrzucał na stronę przejazd od - do, liczbę wolnych miejsc i kwotę, a pasażerowie wyszukiwali odpowiednich połączeń i umawiali się nawzajem. Wszystko było bardzo proste ww obsłudze, nawet dla ludzi średnio obeznanych z technologią i miało duży czynnik socjalizacyjny - nazwa serwisu wywodzi się od potrzeby rozmowy - "blabla". A ceny przejazdów były konkurencyjne względem alternatyw. Wszystko było pięknie, do czasu aż BlaBlaCar zaczął żądać od użytkowników pieniędzy. Teraz pobiera tzw. "opłatę rezerwacyjną", średnio 20 procent kwoty, czyli np. jeśli podróż z Warszawy do Gdańska kosztuje 40 zł, to serwis kasuje za to dodatkowe 8 zł. Utrudniona jest forma płatności, jak sprawy między pasażerami a kierowcą załatwiane były w gotówce, to teraz trzeba użyć karty debetowej, kredytowej albo wykonać przelew.

ZOBACZ TEŻ: Konto internetowe można przejąć w... dwie minuty. Wystarczy telefon na infolinię

To oczywiście nie spotkało się z radosnym odzewem osób korzystających z BlaBlaCar. Dominują komentarze typu: "Czy zmian z opłatami nie dało się w żaden sposob uniknąć? Jesteście ogromnym serwisem ktory ma możliwości, jak na przyklad wprowadzenie reklam, dzięki którym też serwis by zarabial. Wprowadzenie opłat to nic innego, jak łupienie użytkowników, bez których serwis by nie istniał " - pisze jeden z użytkowników na facebookowym profilu firmy. Serwis broni się różnorako. Oficjalnie w rozmowach z mediami tłumaczy: "W krajach, gdzie podobny system funkcjonuje od kilku lat, liczba sytuacji, w których pasażer nie stawił się na przejazd spadła prawie o 90 proc. Uiszczenie opłaty przy rezerwacji bardziej zobowiązuje użytkowników do wywiązania się z deklaracji wspólnego podróżowania, co służy budowaniu wiarygodności tej formy podróżowania dla obu stron", jak tłumaczy antyweb.pl. Na FB odpowiada krytycznym użytkownikom już mniej grzecznie: "obrażasz każdego z 500 pracowników serwisu, którzy pracują codziennie nad jego funkcjonowaniem i chyba za bardzo ponoszą Cię emocje ".

ZOBACZ TEŻ: Internetowi oszuści polują na klientów PKO BP

Jak wpłynie to na przyszłość serwisu i jego użytkowników? Na pewno straci swój status legendy, a liczba użytkowników aktualnych i nowo rejestrujących się spadnie. Siła BlaBlaCar była w poleceniach "szeptanych", w których ludzie polecali sobie nawzajem alternatywę podróżowania. Przy wzroście opłat i walce cenowej między tradycyjnymi przewoźnikami (PKP, autobusy, tanie linie lotnicze) mir "fajnej sprawy", na której można oszczędzić, pogadać, poznać się i najzwyczajniej się nie nudzić, w przypadku BlaBlaCara odszedł w niepamięć.

- Model z opłatami sprawdził się wcześniej, wprowadzaliśmy go już od 2010 r. we Francji, Wielkiej Brytanii, we Włoszech i Hiszpanii. Z zebranych przez nas danych wynika, że w tych krajach, mimo trochę wyższych kosztów, wzrosła wiarygodność naszego serwisu i po rezerwacjach użytkownicy nie porzucają przejazdów bez powiadomienia. Poza tym, jak popatrzymy na kwoty, to dla najpopularniejszych tras mających po 200-300 km opłata nie jest aż tak wysoka, można ją porównać do ceny jednej kawy na stacji benzynowej - Michał Pawelec, country manager BlaBlaCar w Polsce.

Najnowsze