Sebastian Pitoń w nosie ma rządowe nakazy i zakazy. Nie interesuje go, że obostrzenia związane z COVID-19 zostały wydłużone, a rząd obiecał finansowe wsparcie dla górali. Pitoń wprost mówi "góralskie veto" i jest jednym z liderów buntu przedsiębiorców, wspierającym akcję #OtwieraMy. Nic dziwnego, bo dla niego koronawirus to... mit.
- Ja jestem człowiekiem bardzo racjonalnym. Nie mogę przyjąć narracji o pandemii. Fakty jej nie wytrzymują. Żadnej pandemii nie ma - mówił w Radio ZET. - Sam chorowałem na koronawirusa. To lekka, przyjemna choroba.
Sebastian Pitoń chciał też... stworzyć własne królestwo, a dokładniej królestwo górali. Pochodzący z Kościeliska obok Zakopanego lider buntu przedsiębiorców startował w wyborach samorządowych 2014. Pitoń obiecywał wówczas utworzenie Królestwa Podhalańskiego, czyli krainy wolnych górali oraz likwidację Tatrzańskiego Parku Narodowego. Otwarcie deklaruje swoje poparcie dla Konfederacji i Krzysztofa Bosaka.
ZOBACZ: Synowie Emilewicz jeździli na nartach mimo zakazu? Jak się tłumaczy była wicepremier?
Pracuje jako architekt i prowadzi własny kanał na YouTube. Bywa też gościem innych produkcji internetowych. Teraz zdecydował się przewodzić buntowi przedsiębiorców. Jego zwolennicy, głównie z Podhala, zapowiadają otwieranie swoich biznesów pomimo obostrzeń, przede wszystkim punktów gastronomicznych i turystycznych.
- W ludziach jest potrzeba normalnego życia i funkcjonowania. Dzwonią do nas, chcą przyjechać w góry i przyjadą, jak damy im taką możliwość. To ostatnia szansa, żeby uciec przed bankructwem - stwierdził Pitoń w rozmowie z Onetem. - Rząd chce nas przekupywać naszymi własnymi pieniędzmi, bo to my będziemy musieli oddać te pieniądze, my poniesiemy koszty inflacji - oceniał. - Nie boimy się sanepidu i policji, bo to ludzie, którzy żyją wśród nas i wszyscy jedziemy na jednym wózku. Już chodzą kontrole i, proszę mi wierzyć, nie jest źle. Policjanci i urzędnicy z sanepidu zachowują się w sposób racjonalny i nienadgorliwy - skwitował Sebastian Pitoń.