Zapytana, czy z dnia na dzień, odpowiedziała: "Tak, mamy odpowiednie zapasy. Wojna gazowa z Gazpromem trwa od kilku miesięcy, zdążyliśmy się przystosować do trudnej sytuacji, zanim Rosja napadła Ukrainę. W październiku rusza pierwsza tłocznia Baltic Pipe, więc PGNiG musiało się przygotować do dywersyfikacji wcześniej. Jesteśmy gotowi na zmianę dzięki zarówno kontraktom długoterminowym, jak i zakupom spotowym. Nasze zapasy mają wystarczyć na kolejny sezon jesienno-zimowy.
Uzupełniamy więc magazyny – na dziś są one wypełnione w 64–65 proc. KE postuluje, aby do października mieć 90 proc. zatłoczenia. To zmiana stanowiska. Na ogół w państwach europejskich magazyny są wypełnione w 25–30 proc. A na nasze postulaty, by wprowadzić obowiązek magazynowania gazu, słyszeliśmy, że nie ma sensu zaburzać rynku".
Czytaj także: Mamy potężny problem! W Polsce zabraknie węgla masowo sprowadzanego z Rosji?
Szefowa resortu klimatu i środowiska pytana o to, czy też jesteśmy bezpieczni, jeśli chodzi o ropę, oceniła, że "tu sytuacja jest większym wyzwaniem, bo magazyny są napełnione w 60 proc.".
"Ale nasz poziom uzależnienia od Rosji się zmniejsza – w 2015 r. sprowadzaliśmy stamtąd 90 proc. ropy, a teraz to od 60 do 75 proc., w zależności od miesiąca. Ale przypomnę kryzys chlorkowy z 2019 r. (gdy w systemie przesyłowym znalazła się zanieczyszczona ropa – red.). Brudne paliwo płynęło z Rosji i wtedy z dnia na dzień musieliśmy się uniezależnić. Ten okres funkcjonowania zupełnie bez dostaw z Rosji trwał ok. 60 dni. Kiedyś jeszcze kontrakty pozarosyjskie były rzadkością, a dziś i Lotos, i Orlen kupują długoterminowo i spotowo z innych kierunków. W przypadku paliwa, zwłaszcza na początku, istotne są konsekwencje finansowe. Przy węglu nie ma takiej dyskusji, bo w naszym przypadku to są bardzo małe ilości. Oczywiście najlepszym scenariuszem byłoby embargo, ale tę kompetencję oddaliśmy UE i sami nie możemy decydować. Szukamy innych rozwiązań, które mogłyby w jakiś sposób zakazać importu" – przekazała minister Moskwa.
Odnosząc się do twierdzeń opozycji, że są jakieś możliwości techniczne, by mimo braku embarga napływ rosyjskiego węgla zatrzymać, powiedziała: "Intensywnie nad tym pracujemy – tyle mogę powiedzieć. Ale rozwiązanie musi być bezpieczne prawnie, żeby nie narażać podmiotów, które importują".
Na pytanie, jakie byłyby koszty rynkowe takiego embarga, minister odpowiedziała: "60 proc. węgla z Rosji trafia do odbiorców indywidualnych, 40 proc. to przede wszystkim małe i średnie ciepłownie, nienależące do spółek Skarbu Państwa. Duże spółki państwowe korzystają z własnych, polskich zasobów. Pracujemy też nad zabezpieczeniem dostaw alternatywnych".
Minister klimatu i środowiska została zapytana także o węgiel. "Węgiel u nas był, jest i na razie będzie. To nas odróżnia od wielu państw europejskich. I cieszy fakt, że komisarz Frans Timmermans powiedział, że jeżeli węgiel będzie elementem uniezależniania się od Rosji w okresie przejściowym, to nie będzie zakazany. Już widzimy w dyskusjach bilateralnych, że państwa, które mają własne zasoby węgla, rozważają wydłużenie korzystania z tego paliwa i mówią o rozbudowie istniejących bloków w elektrowniach czy ich modernizacji" – powiedziała.
Przewodnicząca von der Leyen zadeklarowała, że do końca maja zamknie się proces nowego definiowania polityk energetycznych poszczególnych krajów, a tym samym całej UE. My za wiele nie musimy zmieniać, bo naszym priorytetem było bezpieczeństwo energetyczne, a nie sama dekarbonizacja. Choć też dokonujemy weryfikacji naszego miksu i polityki, ale nie zmieniamy fundamentów" – wyjaśniła