Polski rząd jest w kropce, bo nie powinien w obliczu światowych sankcji importować węgla od agresora, a z drugiej strony nie jesteśmy przygotowani na taką sytuację w jakiej się znaleźliśmy, a przecież polska gospodarka węglem stoi. Putin tak, jak co roku bawi się kurkiem z gazem u progu sezony grzewczego, zmniejszając dostawy gazu, tak teraz może bawić się dostawami węgla. Zatem problemem jest tu bardziej: nie, to czy zabraknie węgla, ale to, po ile będziemy go kupować. Były wicepremier i minister gospodarki dr Janusz Steinhoff w rozmowie z "Super Biznesem", ocenia że wysokie ceny nie tylko węgla, ale i innych surowców drastycznie wzrosną, a to jeszcze bardziej napędzi inflację. To z kolei przełoży się na portfele Polaków. Czyli za sankcje zapłacimy wszyscy.
Polecany artykuł:
W efekcie tego konfliktu wszystkie nośniki energii jeszcze bardziej pójdą w górę. Sankcje to broń obosieczna, za którą zapłacą wszyscy konsumenci indywidualni. Przy zwiększonym popycie na surowce, w sytuacji kiedy gospodarki wychodzą z pandemicznych lockdownów, a zmniejszonej podaży, musimy liczyć się z jeszcze większymi wzrostami cen surowców, a to odbije się na naszych portfelach Ten kryzys polityczny musi spowodować zmianę polityki energetycznej poszczególnych krajów unijnych. Przypominam, że Niemcy w tym roku zamykają 2 ostatnie elektrownie atomowe, a sektor energetyczny planują oprzeć o produkcję energii z gazu. Jestem zdania, że niestety musimy ponieść te koszty, w obecnej sytuacji politycznej - mówi dr Janusz Steinhof, wicepremier, minister gospodarki, były prezes Wyższego Urzędu Górniczego. obecnie ekspert Business Center Club.
Jak wyjaśnia, w rozmowie z "Super Biznesem", Łukasz Horbaczewski prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, na skutek wyjątkowego ożywienia gospodarczego po kolejnych lockdownach, koszty logistyki i transportu znacznie wzrosły. Zatem węgiel sprowadzany statkami byłby o wiele droższy, a jak wiadomo to by, się przełożyło na finalną cenę po której kupowalibyśmy "czarne złoto".
- Oczywiście węgla nie zabraknie problem jest bardziej w tym ile będzie kosztował. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że wychodzimy już pomału z sezonu grzewczego. Dlatego też indywidualne gospodarstwa domowe mogą mniej odczuć zawirowania na tym roku. Gorzej jest z dużymi odbiorcami. W razie gdyby sytuacja jeszcze bardziej się zaogniała możemy sprowadzać go z dalszych kierunków. Jednak jak wiadomo na skutek wyjątkowego ożywienia gospodarczego po kolejnych lockdownach, koszty logistyki i transportu znacznie wzrosły. Zatem węgiel sprowadzany statkami byłby o wiele droższy, a jak wiadomo to by się przełożyło na finalną cenę. Dodatkowo w miarę zaostrzania się konfliktu dolar zyskuje na wartości, a węgiel na światowych giełdach rozliczanych jest w tej walucie - mówi w rozmowie z "Super Biznesem" prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.
Polecany artykuł:
- Import węgla z Rosji, która była dotychczas głównym zagranicznym dostawcą tego surowca do Polski, nawet niezależnie od sankcji na Rosję staje się nieakceptowalny politycznie, podobnie zresztą jak ew. import węgla z Doniecka – wskazuje w rozmowie z "Super Biznesem", Sobolewski. Możliwość i koszt zamiany dostaw rosyjskich na dostawy z innych kierunków to w znacznej mierze kwestia transportu, którego tzw. rynkowe ceny węgla nie uwzględniają. Ceny rynkowe są podawane w oparciu o ceny kontraktów terminowych na światowych giełdach. Standard kontraktu każdorazowo zawiera warunki dostawy, na przykład standard ARA wiąże się z dostawą i odbiorem surowca w Amsterdamie, Rotterdamie lub Antwerpii. Jeśli cena tony węgla energetycznego to kilkaset złotych za tonę, to koszt transportu kolejowego, nie wspominając o samochodowym, nabiera znaczenia - ocenia w rozmowie z "Super Biznesem", główny ekonomista Pracodawców RP.
Jak dodaje, w zależności od zachowania Chin, kluczowego w skali globu importera węgla energetycznego i koksującego, sankcje na Rosje mogą mieć różne skutki. Możliwe jest, że eksport rosyjski nie będzie akceptowany u najważniejszych odbiorców, a tym samym wzrośnie cena i spadnie dostępność konkurencyjnych dostaw. Możliwe też, że Chiny zaakceptują dostawy węgla rosyjskiego, zmniejszając import z innych kierunków, przez co zmieni się nie tyle struktura geograficzna produkcji, ale kierunki przepływów, na przykład Polska w większym stopniu wykorzysta węgiel australijski, a Chiny rosyjski, analizuje Sobolewski z Pracodawców RP.
Rosja jest największym dostawcą węgla do Europy. Import węgla do Unii Europejskiej wzrósł w styczniu o 55,8 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim, do 10,8 mln ton. Z tego aż 43,2 proc. dostarczyła Rosja. Na drugim miejscu znalazła się Australia, która dostarczyła ok. 19,1 proc. W całym 2021 r. import rosyjskiego węgla energetycznego do Europy, z którego większość wysyłana jest do Niemiec, Belgii i Holandii, wzrósł do 31,1 mln ton, co oznacza 16,2 proc. rdr.