Rekompensaty nie chronią przed drogim ciepłem
Według gazety ponad 15 mln Polaków może zapłacić znacznie więcej za ogrzewanie, niż jeszcze jesienią 2022 r. obiecywał to rząd. "Wszystkiemu winne są zbyt wysokie limity mrożenia cen ciepła. Rząd zapewniał, że podwyżki sięgną maksymalnie 42 proc. W rzeczywistości mieszkańcy budynków wielorodzinnych – zwłaszcza w mniejszych miastach – będą zmuszeni płacić nawet 100 proc. więcej niż dotychczas" - czytamy.
Jak wynika z danych Urzędu Regulacji Energetyki, przeanalizowanych przez „Rzeczpospolitą”, w dużych miastach wojewódzkich – gdzie nadal funkcjonują bloki produkujące prąd i ciepło w oparciu o węgiel – mieszkańcy zapłacą ok. 20–30 zł/GJ więcej. W mniejszych miejscowościach w tzw. Polsce powiatowej będzie to już nawet 50–70 zł/GJ. Będzie tak, mimo że dostawców ciepła obejmą rekompensaty.
"Ustawa (z 15 września 2022 r. o szczególnych rozwiązaniach w zakresie niektórych źródeł ciepła w związku z sytuacją na rynku paliw) nie zawiera rozwiązań ustanawiających granicę dopuszczalnego wzrostu cen ciepła na określonym poziomie dla odbiorców w gospodarstwach domowych (i innych chronionych kategorii odbiorców)" - pisze "Rz" powołując się na informacje uzyskane z URE.
Dziennik przypomina, że przedstawiciele rządu publicznie zapowiadali, że maksymalny wzrost podwyżek sięgnie 42 proc. W rzeczywistości - jak podano - ustawa wprowadza po prostu odległy od tych deklaracji pułap cen, którego firmy ciepłownicze nie mogą przekroczyć w rozliczeniach z odbiorcami.
– Ustawowa granica wzrostu cen wytwarzania ciepła dla tych odbiorców nie ma charakteru procentowego, tylko kwotowy – 150,95 zł/ GJ albo 103,82 zł/GJ w zależności od rodzaju źródła ciepła – wskazuje URE cytowane przez "Rz".
Ciepłownie nie widzą szans na zmianę taryf
Gazeta podaje przykład Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie URE po przeanalizowaniu złożonego przez Elektrociepłownię Piotrków wniosku wraz z dokumentami uznał wszystkie uzasadnione koszty i zatwierdził nową taryfę, w której średni koszt wytworzenia ciepła wynosi 232,45 zł netto/GJ - wskazuje prezydent miasta Krzysztof Chojniak w rozmowie z gazetą.
Przed wprowadzeniem nowej taryfy - wylicza "Rz" - średnia cena wytworzenia ciepła wynosiła 84,66 zł/ GJ. Cena dla mieszkańców wzrośnie więc od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych rok do roku - zauważa dziennik. Jak podaje gazeta - ciepłownie nie widzą szans na zmianę taryf. "Przedsiębiorstwa ciepłownicze mają niewielki wpływ na ceny ciepła systemowego.
Odzwierciedlają one niezależne od firm koszty ponoszone przy wytwarzaniu ciepła. Wysokość cen ciepła jest ściśle związana z rodzajem paliwa zużywanego do jego wytwarzania" - podkreśla prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie Jacek Szymczak. Wyjaśnia, że jeśli np. dane przedsiębiorstwo dotąd miało podpisany długoterminowy kontrakt na gaz z gwarancją relatywnie niskiej ceny, a teraz ten kontrakt się skończył, firma jest zmuszona kupować paliwo po cenach rynkowych obowiązujących aktualnie, które są znacznie wyższe niż te sprzed kilkunastu miesięcy.
"Średnie ceny gazu w 2021 r. względem 2020 r. wzrosły o ponad 300 proc., węgla o ponad 130 proc. W 2022 r. (w relacji do roku 2021) gaz podrożał o kolejne 200 proc., a węgiel o 150 proc." - wylicza prezes. Jego zdaniem rosnące dziś ceny ciepła to pokłosie braku kompleksowych regulacji dla ciepłownictwa systemowego.
Regulacje pozwoliłyby na znacznie szerszy zakres kluczowych inwestycji w ostatnich latach. Niska rentowność oraz brak płynności finansowej sektora ciepłowniczego wywołane sztucznym utrzymywaniem w minionych latach niskich cen ciepła systemowego sprawiły, że firmy przez lata nie były w stanie generować zysków, które przeznaczałyby na niezbędne inwestycje - czytamy.
Zdaniem analityków - pisze dziennik - odbiorcy mogliby płacić mniej za energię elektryczną i ciepło systemowe, gdyby Polska wcześniej zaczęła zmniejszać emisje i dywersyfikować swój miks paliwowy. "Z tego, co słyszymy, rząd analizuje, czy jeszcze w tym roku nie wprowadzić dodatkowych rekompensat dla mieszkańców" – czytamy w "Rz".