Raty kredytów zabierają połowę pensji
Jak czytamy na stronie Business Insider, opłacenie raty kredytu może się niedługo stać nie lada wyzwaniem. Już dziś bowiem średnio sięga ona 60 proc. pensji. Najgorzej jest pod tym względem w województwie warmińsko-mazurskim. Przy kredycie na 400 tys. zł i 25 lat rata pochłania blisko 64 proc. średniego wynagrodzenia na rękę. O tym pisaliśmy w artykule poniżej. Wielu Polaków jest oburzonych, iż podwyżki nie były bardziej rozłożone w czasie. Bo banki robią korektę rat w okresie kwartalnym, zatem jeśli co miesiąc od października podnoszone są stopy to podwyżki kumulują się i rosną z kilkudziesięciu złotych do kilkuset.
Polecany artykuł:
W najgorszej sytuacji jest 2 mln Polaków, którzy zarabiają minimalną krajową. W ich przypadku rata kredytu to mniej więcej cała wypłata. I to mimo podwyżki od stycznia. Jak wylicza portal dla zarabiających minimalną krajową wzrost raty kredytu może więc być zabójczy.
Mimo podwyżki od 2022 r. na rękę otrzymują oni ok. 2,3 tys. zł. To dokładnie tyle, ile wynosi rata kredytu, zaciągniętego na 25 lat na 400 tys. zł. W skrócie: kredyt pochłania całą pensję takiego kredytobiorcy. A przypomnijmy, że na podstawie minimalnego wynagrodzenia pracują w Polsce ponad 2 mln osób. Portal zauważa, że średnia pensja często nijak się ma do prawdziwych zarobków. Z danych GUS dla całej Polski wynika bowiem, że mediana płac (kwota, poniżej której zarabia 50 proc. społeczeństwa) jest jeszcze o jedną piątą niższa.
Tak jak w naszych analizach zauważaliśmy - kredyt hipoteczny to "tylko" rachunek za mury. Należy pamiętać o wszechobecnej drożyźnie w tym skokowych podwyżkach rachunków za: prąd, gaz i ciepło. I ostrzegaliśmy, że może dojść wkrótce do dramatycznych wyborów wielu milionów Polaków: z czego zrezygnować? czy zapłacić zobowiązania finansowe czy kupić jedzenie czy kupić lekarstwa.
Mimo podwyżki od 2022 r. na rękę otrzymują oni ok. 2,3 tys. zł. To dokładnie tyle, ile wynosi rata kredytu, zaciągniętego na 25 lat na 400 tys. zł. W skrócie: kredyt pochłania całą pensję takiego kredytobiorcy. A przypomnijmy, że na podstawie minimalnego wynagrodzenia pracują w Polsce ponad 2 mln osób. Portal zauważa, że średnia pensja często nijak się ma do prawdziwych zarobków. Z danych GUS dla całej Polski wynika bowiem, że mediana płac (kwota, poniżej której zarabia 50 proc. społeczeństwa) jest jeszcze o jedną piątą niższa.
Tak jak w naszych analizach zauważaliśmy - kredyt hipoteczny to "tylko" rachunek za mury. Należy pamiętać o wszechobecnej drożyźnie w tym skokowych podwyżkach rachunków za: prąd, gaz i ciepło. I ostrzegaliśmy, że może dojść wkrótce do dramatycznych wyborów wielu milionów Polaków: z czego zrezygnować? czy zapłacić zobowiązania finansowe czy kupić jedzenie czy kupić lekarstwa.
Wygląda na to, że czarny scenariusz powoli się materializuje, a symptomów poprawy nie widać. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się na rynku i jak przewiduje on dalszą politykę pieniężną w Polsce. A jeśli stopa procentowa rzeczywiście wzrośnie do 4,5 proc., to dla wielu Polaków oznacza prawdziwy armagedon. Wtedy nawet rata najtańszego kredytu może sięgnąć 2,5 tys. zł miesięcznie. To więcej niż płaca minimalna - alarmuje Business Insider.
Polecany artykuł:
Według portalu w znacznie lepszej sytuacji są kredytobiorcy na Dolnym Śląsku czy Mazowszu. Tu mimo ostatnich podwyżek rata nie zabiera więcej niż 50 proc. Banki jednak przewidziały taką sytuację i postępuja zgodnie z zaleceniem Komisji Nadzoru Finansowego o czym mówił w rozmowie z SuperBiz, Jarosław Sadowski z Expandera.
- Zgodnie z rekomendacją KNF, banki przy obliczaniu zdolności kredytowej, muszą brać pod uwagę realne koszty życia. Nie pisaną zasadą jest to, że bank nie udzieli kredytu w momencie gdy rata przekracza 40 proc. dochodu netto. Biorąc więc pod uwagę gusowską średnią krajową, która wynosi brutto 5929,05 zł, a netto - 4249 zł., i ratę po podwyżkach, która urosła już o kilkaset złotych do ponad 2-3 tys zł.) , może się okazać że wiele gospodarstw domowych nie będzie mogło udźwignąć takiego ciężaru finansowego - twierdzi Sadowski.
NBP zaznaczył, że decyzje Rady w kolejnych miesiącach będą nadal nakierowane na obniżenie inflacji do poziomu zgodnego z celem inflacyjnym NBP. Jak zaznaczył Adam Glapiński szef banku centralnego, jeśli warunki się nie zmienią, na przykład nie pogorszy się koniunktura i nie wzrośnie bezrobocie, to będą podwyżki. Dotychczasowe podwyżki znacząco obniżają inflację w średnim okresie, ale nie powiedziałem, że są wystarczające - zapowiedział prezes NBP.