Za mało gazu zakontraktowano
Pytany w "Faktach po Faktach", czy Baltic Pipe zapewni nam bezpieczeństwo energetyczne, Piotr Woźniak, były minister gospodarki i były prezes PGNiG, odparł, że "to zależy w jakim horyzoncie".
-Baltic Pipe ma swoją funkcję, to nie jest pomnik rury, to ma być źródło dostaw na rynek wewnętrzny. Z różnych enuncjacji administracji, które są strasznie trudne do zrozumienia, wynika, że będziemy mieli dostęp do mniej więcej takiej ilości gazu, jaką wydobywamy za pomocą spółki córki PGNiG na Morzu Północnym. To jest trochę ponad 2 miliardy metrów sześciennych rocznie - mówił Woźniak w TVN24.
Woźniak dodał, że nominalna zdolność przesyłowa tego gazociągu wynosi 10 miliardów. Ta różnica wynika z różnych względów, ale przede wszystkim z tego, że zgodnie z zasadami europejskimi 10 procent zdolności przesyłowej gazociągu powinna być zostawiona w rezerwie na kontrakty krótkoterminowe i bardzo krótkoterminowe, nawet kontrakty dzienne, żeby z dnia na dzień można było zamówić odpowiednią ilość. To jest w tej chwili 15 procent - tłumaczył były prezes PGNiG.
Gdzie jest prawda?
Woźniak stwierdził, że "z tych 10 miliardów trzeba brać pod uwagę mniej więcej 8,5 miliardów, ale z tego będziemy mieli w tym roku dostępne 2 miliardy w przeliczeniu rocznym". - Wygląda na to, że jest to rzeczywiście wielkie szyderstwo, dlatego że gazociąg był przygotowany i do zakontraktowania i technicznie do funkcjonowania na co najmniej 8,5 miliarda (metrów sześciennych), z wymachem na 10 miliardów nominalnie - podkreślił były minister. Dopytywany, skąd ten brak, odparł: - Bo nie zakontraktowano gazu w odpowiednich ilościach.
Jak informuje PGNiG, do końca 2022 r. gazociąg będzie działać z ograniczoną przepustowością, umożliwiającą przesłanie do Polski na zasadach ciągłych ok. 900 mln m sześc. gazu, a PGNiG zamierza wykorzystać całą dostępną w tym okresie przepustowość. PGNiG zapewnia także, że na przyszły rok spółka posiada zabezpieczone dostawy gazu gazociągiem Baltic Pipe na poziomie, który "gwarantuje, że wraz z pozostałymi źródłami pozyskania Grupa będzie w stanie w pełni zaspokoić zapotrzebowanie swoich odbiorców w Polsce w sezonie grzewczym 2022/2023". Jako pozostałe źródła spółka wskazała wydobycie krajowe, dostawy LNG i zapasy magazynowe.
Jednak jak twierdzą eksperci Polska wciąż nie ma podpisanych kontraktów z Norwegami, a dodatkowo jeszcze w tej chwili w Europipe 2, do którego jest wpięty Baltic Pipe, nie ma miejsca na dodatkowy gaz, bo całość przepustowości gazociągu jest zajęta. Nawet jeśli Polsce udałoby się podpisać kontrakty z Norwegami, to i tak nie można byłoby w tej chwili przesłać gazu do Polski, z powodu braku dostępnych mocy przesyłowych w Europipe 2. Obecnie Polska może być tylko pewna dostaw gazu z własnych złóż gazu w Norwegii. To ok. 2,6 mld metrów sześciennych, czyli ok. 25 proc. tego, co zapowiada rząd.
Na 27 września zaplanowano uroczyste otwarcie Baltic Pipe, sztandarowego projektu polskiego rządu. To liczący około 900 kilometrów system gazociągów, zaczynający się na Morzu Północnym. Biegnie przez Danię, Bałtyk, a jego ostatnią częścią jest lądowa odnoga na terytorium Polski. 1 października ruszyć ma przesył gazu w kierunku Polski.
Ile kosztowała budowa gazociągu?
W opublikowanym w 2018 r. tzw. zakresie inwestycji koszty budowy całego systemu szacowano na ponad 1,6 mld euro, z czego 821 mln euro przypadało na Energinet, a 784 mln euro - na Gaz-System. Baltic Pipe zostało umieszczone przez Komisję Europejską na liście PCI - projektów o znaczeniu wspólnotowym, w związku z czym inwestycji przyznano łącznie 266 mln euro dofinansowania. Z tego prawie 245 mln euro przypadło dla Gaz-Systemu.