Zdaniem Koteckiego pomoc kredytobiorcom w kłopotach finansowych oczywiście się należy i muszą być określone kryteria korzystania z Funduszu, by to wsparcie było realne. Nie do końca podoba mu się pomysł wakacji kredytowych dla wszystkich. - Moratorium kredytowe ma być dostępne bezwarunkowo dla każdego kredytobiorcy, a nie tylko dla tych, którzy tego potrzebują. Traktowałbym to jako intencję w mechanizmy rynkowe - zaznacza. I dodaje: - A przecież nie wiadomo, co będzie z inflacją za dwa-trzy lata. Może się okazać, że po tym odroczeniu będą musieli płacić więcej. Ryzyko jest po obu stronach. Wakacje kredytowe to rozwiązanie, które ma być dostępne dla wszystkich, ale nieobowiązkowe. Każdy powinien przeanalizować, w jakiej będzie sytuacji w momencie, gdy będzie musiał spłacić odroczone raty. Podobne wątpliwości o ingerencji w trwające umowy zgłasza Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Nie zmienia się warunków kontraktu w trakcie gry i to jeszcze odgórnie! Każdy kredytobiorca podpisywał umowę ze swoim bankiem. To tak, jakby ktoś dziś ogłosił, że odtąd jeździmy po lewej stronie, a nie po prawej - wyjaśnia ekonomistka. Jej zdaniem nie ma przeszkód, by każdy, kto zaciągnął kredyt, przyszedł do banku i uzgodnił warunki w zależności od konkretnej sytuacji, w jakiej się znalazł - to, czy spłaca odsetki, czy ratę kapitałową, czy może odracza obie. - Rząd nic do tego nie powinien mieć. To jest ingerencja w rynek - wyjaśnia. Nowe rozwiązanie dla kredytobiorców może - zdaniem Starczewskiej-Krzysztoszek - oznaczać, że koszty, które banki będą zmuszone ponieść, przerzucone zostaną na wszystkich ich klientów. I tych, którzy zaciągnęli kredyt, i tych, którzy tylko mają konto. - Prowizje, opłaty za rzeczy, które nie były nimi objęte. Znamy to - twierdzi.
Tymczasem jak poinformował na Twitterze Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) "Koszt dla sektora bankowego to ok 5-6 mld zł". - Nie wiem, z czego wynika to wyliczenie, słyszałem tylko, że ma to dać oszczędności na miliard złotych, nie ma dotąd żadnych szczegółów. Być może chodzi o to, że gdy na przykład ludzie będą korzystać z wakacji kredytowych, a będzie mógł każdy, to banki z opóźnieniem dostaną te pieniądze - zastanawia się w rozmowie z Wyborcza.biz Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej.
Wojciech Stępień, ekonomista Banku BNP Paribas, napisał na Twitterze, że to kolejny element redystrybucji dochodów, którą ordynuje rząd. "Ci którzy, będą mogli, bedą płacili super wysokie stopy proc., ci, którzy nie są tego w stanie, niższe. Popyt zagregowany pozostanie wysoki, ograniczy to wpływ polityki NBP na aktywność i inflację, w konsekwencji wymusi jeszcze wyższe stopy" - stwierdza.
- Znajdujemy się w fazie podwyżek stóp procentowych, dzisiejsze zapowiedzi będą wpływały na wzrost popytu konsumpcyjnego, czyli będą mogły przełożyć się na wzrost inflacji. Stąd po wprowadzeniu proponowanych zmian Rada Polityki Pieniężnej może ostrzej zareagować, podnosząc stopy procentowe, niż gdyby tych zmian dzisiaj nie zapowiedziano - wtóruje dr Jarosław Janecki ze Szkoły Głównej Handlowej.
Czytaj również: Wakacje kredytowe bez naliczania odsetek. Premier Morawiecki podał konkrety
Warto pamiętać, że to są skutki błędnej polityki pieniężnej banku centralnego i fatalnej polityki komunikacyjnej jej prezesa Adama Glapińskiego. - Ben Bernanke [były szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej] powiedział, że polityka pieniężna to sztuka, w której 98 proc. zależy od komunikacji. Tej komunikacji zabrakło odpowiednio wcześniej, uważam też, że gdyby zacząć podnosić stopy procentowe wcześniej, ten impuls byłby słabszy - stwierdził były członek RPP prof. Eugeniusz Gatnar.
Premier Mateusz Morawiecki na inauguracji kongresu w Katowicach zapowiedział program pomocy dla kredytobiorców, których dotykają podwyżki rat. Wynikają one po pierwsze z tego, że Rada Polityki Pieniężnej podnosi stopy procentowe, a ponadto z tego, iż rynek oczekuje, że to nie koniec tych podwyżek. To dlatego stawka WIBOR O/N jest niższa od WIBOR-u 3M, a ten jest niższy od WIBOR-u 6M.