Absurd tych przepisów polega na tym, że produkty te będzie trzeba przetransportować, a to wytworzy dodatkową emisję CO2. Nie mówiąc, o tym, że produkcja zatruje powietrze, w innej części świata. Biorąc pod uwagę jak skokowo rosną choćby koszty transportu i logistyki, można śmiało założyć że w całej UE te koszty, przełożą się na wzrost cen w firmach budowlanych czy deweloperskich. Na końcu, w ostatecznym rachunku podwyżki w marketach budowlanych zobaczą wszyscy Europejczycy, jak również inwestorzy, którzy budują i remontują np. drogi czy budynki użyteczności publicznej.
Jak informuje money.pl, takiej zgodności opinii największych central związkowych, przedstawicieli biznesu oraz rządu nie było chyba jeszcze w żadnej sprawie. Ta jest wyjątkiem i dotyczy ponurej przyszłości, jaka czeka cały sektor produkcji surowców budowlanych w Polsce. W miejsce polskich surowców na rynek wejdą tańsze, importowane spoza Unii Europejskiej, gdzie przy produkcji nie ma ograniczeń dotyczących emisji CO2. Polskie zakłady produkujące ceramikę budowlaną, cement czy wapno palone już sprowadzają z Białorusi, Turcji, Egiptu, a nawet z Indii.
Część polskich firm wyhamowało z produkcją z powodu wysokich kosztów pozyskiwania zezwoleń na emisję CO2. W ubiegłym roku cementownie w Polsce musiały ich dokupić 3 miliony. Również fabryki ceramiki budowlanej zaciągnęły ręczny hamulec i produkują mniej. Towar jest sprowadzany do Polski z Indii i Ukrainy.
Czytaj także: Rybacy chcą zablokować porty na Zatoce Gdańskiej! „Obecnie płyną wzdłuż Półwyspu Helskiego”
Polski sektor surowców budowlanych może podzielić losy Grecji, Włoch, Hiszpanii czy Francji, gdzie w wyniku wysokich opłat klimatycznych i przenoszenia produkcji poza Unię zamykane są masowo cementownie i zakłady produkcyjne. Rząd twierdzi, że trzyma rękę na pulsie. Projekt nowej tarczy dla firm wysoko-emisyjnych jest właśnie badany pod kątem zgodności z prawem unijnym - czytamy w money.pl
Polecany artykuł:
Przykładem może być cement, którego w ubiegłym roku sprowadziliśmy do Polski (głównie z Białorusi, ale też z Turcji) o 500 tysięcy ton więcej niż jeszcze w 2020 r., a mimo to surowca tego brakowało na naszym rynku. Tymczasem przez import cementu z państw pozaunijnych basenu Morza Śródziemnego, Grecja nie będzie już produkowała cementu u siebie, a Włochy, Hiszpania i Francja produkcję bardzo znacząco ograniczą. Podobny los wkrótce może spotkać Polskę, czytamy w money.pl.
Cementownie wraz z firmami, które z nimi kooperują, zatrudniają w sumie ok. 22 tys. pracowników. Jeśli cena pozwoleń na emisję CO2 osiągnie pułap 100 euro za tonę CO2 (obecnie jest to 88 euro – red.), to 3/4 zatrudnionych pracowników cementowni straci pracę – mówi wprost Tadeusz Ryśnik, szef Sekcji Krajowej Materiałów Budowlanych w NSZZ "Solidarność". Dodaje, że już teraz 70 proc. kraju zagrożone jest importem cementu i wapna spoza UE z powodu utraty konkurencyjności krajowych cementowni i zakładów wapienniczych.
Natomiast w przypadku produkcji wapna palonego – 70 proc. to emisja wynikająca ze spalania rozkładu związków węglanu wapna, a tylko 30 proc. to efekt spalania do atmosfery gazu ziemnego, który jest głównym paliwem do wypalania tego surowca w piecach wapienniczych.
Zdaniem Tadeusza Ryśnika, by polskie cementownie zaczęły spełniać unijne normy ekologiczne, trzeba w nie zainwestować ok. 4 mld euro. - Nikt takich pieniędzy nie wyłoży na inwestycje w sektorze, którego przyszłość jest tak dzisiaj niepewna i wiedząc już teraz, że koszty produkcji wzrosną dwukrotnie - ocenia związkowiec "Solidarności", cytowany przez money.pl.
Jak czytamy w money.pl, drugi problem jest taki, że pomimo upływu sześciu lat od wprowadzenia handlu pozwoleniami na emisję CO2, polski rząd, posiadając środki na inwestycje z Brukseli, nie przygotował jeszcze żadnych projektów strukturalnych, jak np. sieci rurociągów, do których zakłady wysoko-emisyjne mogłyby zatłaczać wytworzony dwutlenek węgla, ani miejsc jego składowania pod ziemią lub innej technologii przechowywania czy przetwarzania tego związku.
Również Dariusz Konieczny, szef Zespołu Prawo i Technika w Stowarzyszeniu Producentów Cementu -cytowany przez money.pl- nie wyklucza, że ponure prognozy związkowców mogą się ziścić. Zastrzega jednak, że ostatnią decyzją, jaką podejmą producenci cementu, będą zwolnienia pracowników.
Zwraca on uwagę, że dotychczasowy system handlu uprawnieniami do emisji CO2 był bardzo podatny na spekulacje giełdowe. To doprowadziło z kolei do wywindowania w bardzo krótkim czasie cen z 20 euro do dzisiejszych 88 euro za tonę CO2.
Dlatego zdaniem Dariusza Koniecznego unijna Dyrektywa o EU ETS, regulująca obrót emisjami gazami cieplarnianymi, powinna jak najszybciej zostać uszczelniona na wypadek kolejnych spekulacji.
Z kolei Jakub Kus, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Budowlani (OPZZ), na który powołuje się money.pl, podkreśla, że problem kosztów związanych z koniecznością wykupu coraz droższych uprawnień do emisji CO2, w równym, jeśli nie większym stopniu dotknie również polskich producentów ceramiki budowlanej, gipsu oraz wapna.
Wzrost cen pozwoleń i unijny pakiet klimatyczny bardziej niż w cementownie uderzy w kieszenie producentów ceramiki budowlanej, wapna, gipsu czy wełny mineralnej, którzy mają wysoką emisyjność CO2 i dużo niższą rentowność.
Czy to celowe działanie brukselskich, politycznych ekoterrorystów?
Przykładów ruinacji całych gałęzi gospodarek, którą dobijają unijni politycy, pod pretekstem ekologii można wymienić bez liku. Omawiamy kilka z nich.
Czytaj także: Polscy kierowcy będą zarabiać w euro! Fala bankructw polskich firm?
Przypomnijmy, że na skutek unijnych regulacji już od 2 lutego 2022 r., na terenie UE kierowcom będzie przysługiwało minimalne pełne wynagrodzenie odpowiednie do kraju, w którym jeżdżą. Eksperci oceniają, że godzi to w interesy firm transportowych z takich krajów, jak Polska czy Węgry i ostrzegają, że prowadzi to do wypchnięcia ich z unijnego rynku transportowego, co oznacza prostą drogę do bankructwa.
Kolejna branża, która jest w tarapatach to rybołówstwo. Są w ciężkim położeniu po decyzji władz Unii Europejskiej, które wprowadziły od stycznia 2020 r. zakaz połowu dorsza we wschodniej części Bałtyku. Przez ekoterroryzm cierpi branża górnicza. Urzędnicy z Brukseli dążą do jej, jak najszybszej likwidacji.
Sztandarowym przykładem, który doprowadza do ruiny nie tylko zwykłych obywateli, ale przede wszystkim europejskie przedsiębiorstwa jest liberalizacja rynku gazu, do czego Polskę zmusiła konieczność realizacji unijnych wyroków, w związku skargami wobec Polski, której zarzucano bierność we wprowadzaniu nowych regulacji. Przypomnijmy, że w grudniu 2012 roku uruchomiono giełdę gazową. Polska musiała dostosować prawo energetyczne do prawa unijnego, co ostatecznie miało miejsce w 2017 roku. Jesteśmy obecnie wszyscy świadkami do czego to doprowadziło obecnie przedsiębiorstwa i instytucje publiczne. W 2024 r. nastąpi uwolnienie cen dla indywidualnych odbiorców, i tym razem to co przeżywa obecnie biznes, może spotkać zwykłych obywateli.
Brukselscy politycy od lat, systematycznie dewastują na różne sposoby gospodarki państw członkowskich. Doprowadzają przez swoje działania do powolnego upadku wielu branż, a przecież to one wypracowują wspólne PKB dla całej UE. Przez to, jak mówią ekonomiści, gospodarka UE staje się mniej konkurencyjna dla światowych gospodarek i mniej atrakcyjna dla inwestorów głównie z powodu pogmatwanego i niezrozumiałego prawa.