Głównym dostawcą paliw kopalnych do Polski jest Rosja. Jej udział w imporcie wyniósł 87 proc. dla ropy naftowej, 72 proc. gazu ziemnego, 62 proc. dla węgla kamiennego (średnia z 20 lat). Według analizy Forum Energii mieszkańcy Polski zapłacili za import paliw w ostatnich 20 latach ponad 1,16 biliona złotych, w tym: za ropę 802,9 mld zł, za węgiel – 72,2 mld zł., za gaz ziemny – 285,7 mld zł. Łączne koszty importu (skorygowane o inflację) wzrosły w analizowanym okresie o 85%. W 2000 roku na import paliw kopalnych Polska wydała 28,6 mld zł, a 20 lat później kwota ta wyniosła 53 mld zł. – informuje Forum Energii.
Polecany artykuł:
Wojna Rosji z Ukrainą w kontekście sankcji pokazała jasno jak Europa uzależniona jest od dostaw węglowodorów z Rosji. Nie inaczej jest w przypadku Polski, rząd chce natychmiastowego nałożenia embarga na węgiel i gaz, jednak uczestnicy rynku uważają, że będzie to „samobójstwo” gospodarcze, zwłaszcza, że światowe gospodarki nie zdążyły jeszcze „stanąć na nogi” po pandemii.
Czytaj również: Kto wrobił Polaków w gaz? Jak trwoga, to do węgla! [KOMENTARZ]
W ostatnich latach Rosja zyskała dzięki kontraktom z Polską na dostawie ropy 698 mld zł i węgla 36 mld zł. W sumie ponad 733 mld zł – nie licząc gazu. Precyzyjne określenie wartości zakupów gazu z Rosji nie jest możliwe ze względu na niejawność informacji dot. cen, wolumenu i kierunków importu. Nie inaczej jest w przypadku ropy. Całkowity wolumen sprowadzanej ropy urósł do poziomu 25,4 mln ton. W roku 2020 z kierunku rosyjskiego sprowadzaliśmy 65 proc. tego surowca, pozostała część ropy pochodziła m.in. z Arabii Saudyjskiej (15 proc.), Kazachstanu (11 proc.), Nigerii (6 proc.), Norwegii (2 proc.). - wyliczają analitycy Forum Energii.
Łukasz Horbacz z Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla wyjaśnia w rozmowie z Super Biznesem, że w 2021 r. Polska potrzebowała 17 mln ton węgla. 10 mln ton zaimportowaliśmy, 5 mln ton to zapasy krajowe, żeby wyrównać podaż z popytem zabrakło 2 mln ton.
Czytaj również: Rosja finansowała aktywistów ekologicznych w Europie? Tym powinny zająć się służby [OPINIA]
W 2022 r. sprowadziliśmy w pierwszym kwartale 2 mln ton, być może sprowadzimy 2 mln ton z Kazachstanu, o ile Rosja w ramach odwetowych sankcji, nie zablokuje szlaków handlowych ze wschodu. Maksymalne możliwości przeładunkowe polskich portów to 8 mln ton. Realna zdolność przeładunkowa to ok. połowa z tego. Z krajowego górnictwa możemy wydobyć ok. 2 mln ton. Biorąc pod uwagę ubiegłoroczne zapotrzebowanie Polski na węgiel, jeżeli nałożymy embargo w tym roku zabraknie 11 mln ton węgla. Chcę przypomnieć, że energetyka potrzebuje ok 4,5 mln ton, a mniej więcej drugie tyle potrzebuje sektor komunalno-bytowy, czyli m.in. ludzie którzy kupują na własne potrzeby -wylicza Horbacz w rozmowie z Super Biznesem.
Jak dodaje prezes Izby, nie ma zdolności logistycznych do tego by sprowadzać węgiel, bo samolotami się nie da. W dodatku na skutek nacisków unijnych, Polska od lat odchodziła od węgla, na skutek czego nie inwestowano w nowe wyrobiska. Uruchomienie nowych wyrobisk w kopalniach, to nie jest tak że górnik pójdzie z kilofem i będzie kopał w innym miejscu. Na taką inwestycję potrzeba większych nakładów finansowych i czasu, a tego nie mamy – tłumaczy w rozmowie z Super Biznesem Horbacz z Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.
Jak mówi Horbacz jeśli odejdziemy całkowicie od rosyjskiego węgla, jak chce polski rząd to w III, IV kwartale tego roku będziemy mierzyć się z potężnym deficytem tego surowca. Jak wiadomo duży popyt, przy małej podaży wywoła ogromny skok cen, a ten nakręci jeszcze mocniej spiralę inflacji, bo jak wiadomo pośrednio węgiel wykorzystywany jest w produkcji chociażby prądu, ten z kolei niezbędny jest każdemu przedsiębiorcy, jeżeli on będzie drożej produkował, to przełoży wartość towaru na kieszenie konsumentów. A jak długo rząd jest w stanie utrzymywać Tarczę Antyinflacyjną? Bo jeśli rząd na przełomie 2022 i 2023 wróci do stawek podatków na benzynę, prąd do tych z przed pandemii to inflacja z którą się będziemy musieli zmierzyć może doprowadzić do katastrofalnych skutków dla portfeli Polaków. Już mamy inflację na poziomie 10,9 proc. W całej strefie euro to 7 proc.
Co warto podkreślić, według analityków Forum Energii Polska i Niemcy odpowiadały w 2021 r. za 90 proc. wzrostu importu węgla wśród wszystkich 6 krajów, które odnotowały jego zwiększenie (Polska, Niemcy, Węgry, Litwa, Czechy, Chorwacja). Polska w analizowanym okresie zwiększyła import o 15,2 mln ton, w przypadku Niemiec był to wzrost na poziomie 13 mln ton. Ta zmiana oznaczała dla Polski wzrost importu węgla o ponad 1000 proc., podczas gdy wzrost w Niemczech to 45 proc.
-Prymusem w tym zakresie była Hiszpania, która ograniczyła import o 60 proc. Tuż za nią znalazły się Francja i Włochy, notując zmniejszenie o 46 proc. (oba kraje miały podobne poziomy importu w roku 2000) – informują analitycy Forum Energii. Import ropy naftowej również zmalał w analizowanym okresie. Redukcję odnotowało 14 państw członkowskich. Zdecydowanym liderem tego rankingu jest Francja, która zmniejszyła import o 43 proc. w odniesieniu do roku 2000. Duże postępy odnotowały również Włochy i Niemcy redukując import o 24 proc. i 17 proc. Polska w tym czasie zwiększyła import o 48 proc., czyli najwięcej ze wszystkich krajów UE.
Patrząc zatem na kierunki dostaw węglowodorów do Polski nie jesteśmy, ze względów geograficznych, w stanie być całkowicie uniezależnieni od sąsiadów teraz i dziś. Płacimy za lata zaniechań i kompetencji polskich polityków. Jedynym ratunkiem jest inwestowanie w nowe wyrobiska przy szybkim rozwoju i dużych inwestycja w naturalne źródła energii jak słońce, wiatr i woda. Ale to nie stanie się z dnia na dzień. Elektrownie atomowe? Tak, ale potrzeba na ich otwarcie kilku lat. Co robiliśmy przez ostatnie 33 lata?
Możemy sprowadzać surowce z odległej: Kanady, Australii czy USA pytanie tylko za jaką cenę. Zwłaszcza że łańcuchy dostaw oraz logistyka nie są na tyle wydolne żeby zwłaszcza po okresie pandemii były w stanie szybko dostarczać nam surowce. Sami sobie ten bat ukręciliśmy na własną głowę przez błędną politykę, brak perspektywicznego myślenia polityków podobnie jak inne kraje europejskie.
O kompetencjach i sposobie myślenia, polskich ministrów gospodarki najlepiej świadczą słowa Waldemara Pawlaka ministra w rządzie Donalda Tuska, który obcesowo zapytał jedną z dziennikarek: "A co? Źle się Pani rosyjski gaz pali?"