Produkcja jest warunkiem koniecznym do jakiejkolwiek konsumpcji.

i

Autor: mat. prasowy Produkcja jest warunkiem koniecznym do jakiejkolwiek konsumpcji.

[OPINIA] Zakaz polowania, czyli dlaczego nie strzelać do przedsiębiorców

2022-06-10 5:55

Produkcja jest warunkiem koniecznym do jakiejkolwiek konsumpcji. Nawet, gdyby zapewnić każdemu obywatelowi pieniądze, będą one warte okrąglutkie zero, jeśli zabraknie produkcji. Skonsumować możemy dokładnie tyle dóbr i usług, ile zostanie wytworzone. Idzie spowolnienie gospodarcze, idą wybory. Spróbujmy nie budować linii podziału złe firmy – porządni obywatele. Nie antagonizujmy, miejmy w tyle głowy perspektywę wspólnego wózka, na którym wszyscy jedziemy, nie przeciągajmy liny, bo to bezproduktywne i można się przy tym przewrócić - pisze w specjalnym felietonie dla Super Biznesu Kamil Sobolewski główny ekonomista Pracodawców RP.

Za produkcję dóbr i usług odpowiadają przedsiębiorstwa

Oczywiście, posługują się przy tym pracą ludzi, ale organizacja przedsiębiorstwa wymaga znacznie więcej, niż zebrania się kilku osób chętnych do pracy. Wymaga biznes planu i jego wdrożenia. Wymaga pozyskania kapitału na rozwój, strategii obejmującej produkt, który będzie wytwarzany, technologii, która będzie do tego potrzebna i klientów, którzy ten produkt zachcą kupić, w tym dotarcia do klientów zarówno z informacją o produkcie i jego przewagach, jak i jego fizyczną dostawą. Wymaga poradzenia sobie z nadregulacyjną ofensywą, biurokracją i podatkami. Krótko, organizacja przedsiębiorstwa to rzecz nietrywialna, o czym wie każdy spośród ponad 3 milionów dorosłych Polaków pracujących na własny rachunek.

O ilości wytwarzanych dóbr i usług decydują trzy czynniki: zaangażowanie pracy, inwestycje i postęp techniczny. Jeśli chcemy zwiększyć w Polsce produkcję, a więc  i konsumpcję, potrzebujemy, by ludzie więcej pracowali, by firmy więcej inwestowały, albo by rozwinęła się technologia. Żadne czary z ilością pieniądza nie podważą tej brutalnej prawdy.

Pieniądze to nie wszystko - Przemysław Litwiniuk

Jak zatem jest z pracą ludzi?

Świeżo opublikowane dane GUS o aktywności zawodowej pozostawiają nikłe nadzieje na jej dalszy wzrost. Aktywne zawodowo jest 80 proc. Polaków w wieku produkcyjnym, a bezrobocie wśród nich wynosi zaledwie 3,1 proc., czyli obejmuje w znacznej mierze tych, którzy pracę właśnie zmieniają. Tygodniowo pracujemy najdłużej w Europie. Pracuje coraz więcej osób starszych, które po osiągnięciu wieku emerytalnego nie kończą pracy lub podejmują ją po przerwie. Liczba osób w wieku produkcyjnym będzie się kurczyć z powodów demograficznych w tempie nawet 200 tys. osób na rok.

Uchodźcy – miejmy nadzieję – będą mieli raczej warunki, by wracać do domu, niż dojeżdżać do nas kolejnymi milionami. Z tego powodu tegoroczny poziom oficjalnego zatrudnienia w sezonie rzędu 17 milionów Polaków może być historycznym rekordem, którego już nigdy nie pobijemy.

Co jest jedynym sposobem na zwiększenie produkcji?

Bezrecesyjne poradzenie sobie z inflacją, czyli niedoborem produkcji względem ilości pieniądza przeznaczonego na konsumpcję, stają się dzisiaj inwestycje. To one powodują wzrost mocy wytwórczych i stymulują rozwój technologii. Rząd Polski trafnie rozpoznał tę kwestię już w 2016 roku, formułując, a potem przyjmując w początku 2017 roku, strategię na rzecz odpowiedzialnego rozwoju. Wzrost udziału inwestycji w PKB postawiono wówczas jako jeden z priorytetów polityki gospodarczej państwa. Z poziomu 20% miał on wzrosnąć do 25%, by uniknąć wpadnięcia w „pułapkę średniego rozwoju”, czyli zacząć w większym stopniu kreować w Polsce wartość dodaną, a nie tylko służyć jako „tania montownia Europy.”

Sonda
Prowadzisz swoją działalność gospodarczą?

Niestety, stopa inwestycji w Polsce od 2016 roku pozostała w trendzie spadkowym, a w pierwszym kwartale 2022 roku spadła do ok. 16%. To poziom rekordowo niski, którego utrzymanie oznaczałoby m.in., że z inflacją będziemy sobie musieli poradzić w znacznej mierze przez ograniczenie konsumpcji, przy istotnych kosztach społecznych.

Spadku stopy inwestycji nie da się uleczyć specustawą, pobudzeniem do pracy zarządów spółek państwowych ani ściąganiem inwestycji zagranicznych. Potrzebne inwestycje to rocznie 700 miliardów złotych. Największa państwowa spółka energetyczna PGE chce zainwestować do 2030 roku 30 miliardów, a roczny, rekordowy napływ inwestycji zagranicznych to 100 miliardów. Wzrost inwestycji w Polsce wymaga odpowiedniej motywacji i komfortu działania wśród szerokiej rzeszy prywatnych przedsiębiorców. Inwestycje potrzebują zmniejszenia tej części niepewności, która nie wynika z czynników pozostających poza kontrolą państwa.

Temu celowi służą m.in. dobra legislacja, uwzględniająca konsekwentnie realizowany plan i rzetelne regulacje społeczne, dająca przewidywalność i prawo głosu stronie społecznej. Unikanie nadregulacji i konsekwentne prowadzenie deregulacji w tych miejscach, w których postulaty przedsiębiorców spotkają się z przychylnością pracowników i rządu (do czego potrzebny jest okrągły stół). Przewidywalność i stabilność prawa gospodarczego i podatkowego, długi czas wprowadzania zmian, nie powodujący wywrócenia biznes planów do góry nogami za magicznym pociągnięciem pióra przez ustawodawcę. Ale też trzy elementy dotykające serca osób podejmujących w naszym kraju decyzje.

Po pierwsze, świadomość, że silne, rentowne firmy są podstawą stabilnego państwa i dobrobytu mieszkańców, zrównoważonych finansów publicznych, miejsc pracy, atrakcyjnych płac za pracę w godnych warunkach, zdolności kraju do finansowania programów społecznych, programów rozwoju i wydatków militarnych. Są podstawą siły gospodarki, która współdecyduje o pozycji międzynarodowej kraju i możliwości forsowania jego interesów. Firmy są ważne, potrzebne, dobre.

Po drugie, świadomość, że firmy są dziś na wojnie. Że raportowane dobre dane to po części historia, a po części efekty standardów rachunkowości w warunkach wzrostu cen. Że zerwane łańcuchy dostaw, niepewność decyzji i możliwości dostawców i odbiorców, trudności z określeniem asortymentu, wielkości produkcji, cen zakupu surowców i sprzedaży produktów, to chleb codzienny przedsiębiorców, któremu towarzyszy czarna polewka nadregulacyjnej ofensywy. Że wzrost cen, po których firmy kupują, według oficjalnych danych GUS wynosi 23%, a cen, po których firmy sprzedają, to 14%.

Wreszcie świadomość, że niewinne komentarze o złych informatykach i biznesie osiągającym „nadmiarowe zyski” budują lęk przed antybiznesową ofensywą państwa. Zniechęcają do wysiłku, starania o sukces, podejmowania ryzyka w naszym kraju. Stawianie firm w roli winnych trudności gospodarczych, budzi obawę przed drastycznym, nagłym pogarszaniem warunków prowadzenia biznesu. Lęk przed polowaniem na firmy i przedsiębiorców.

Pamiętajmy, że te trzy elementy, dotykające serca tych, którzy mówią, i tych, którzy słuchają, współdecydują o tym, czy stopa inwestycji w Polsce wynosi 15%, czy 25%, czy inflację pokonamy zwiększając produkcję, czy zmniejszając konsumpcję.

Idzie spowolnienie gospodarcze, idą wybory. Spróbujmy nie budować linii podziału złe firmy – porządni obywatele. Nie antagonizujmy, miejmy w tyle głowy perspektywę wspólnego wózka, na którym wszyscy jedziemy, nie przeciągajmy liny, bo to bezproduktywne i można się przy tym przewrócić.

AUTOR: KAMIL SOBOLEWSKI główny ekonomista Pracodawców RP

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze